niedziela, 30 września 2012

Rozdział 15.


Po powrocie do domu codziennie sprawdzałam skrzynkę pocztową, niestety bez oczekiwanego rezultatu. Życie w pewnym sensie wróciło do obiegu, ale ja nadal nie mogłam się ustabilizować. Obojętnie gdzie byłam. Nie ważne w czyim otoczeniu. W mojej głowie wciąż widniała uśmiechnięta twarz HeeChul'a. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mało razy się uśmiechał. Miałam ochotę teraz go spotkać i uszczęśliwić. Kiedy myślałam o tamtej nocy... Wydawała się być snem... Wytworem wyobraźni. Ale jednak, to stało się na prawdę. Wciąż ciężko mi w to uwierzyć.

To było takie nierealne...

Ktoś zapukał do drzwi. 
- Dzień dobry! Czy pani Iseul Pyoun Gu? 
- Zgadza się. Coś się stało? 
- Nie. - Zaśmiał się mężczyzna w podeszłym wieku. - Proszę. To pilna przesyłka. 
- Dziękuję. - Ukłoniłam się i wybiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam kopertę. - TAK TAK TAK!! W końcu !!!! - Zaczęłam turlać się po dywanie ze szczęścia. Razem z biletem, w środku był list. 

Droga Iseul.
Nawet nie wiesz jak ciężko wysłać mi teraz cokolwiek. Wytwórnia strasznie mnie ogranicza. Jutro masz wylot. Niestety muszę wrócić do Seul na kilka dni, ale na miejscu odbierze cię EunHyuk więc się nie martw. Weź dużo ciepłych ubrań. Zostaniesz u nas do wiosny. Musimy się sobą nacieszyć, bo później może być trudno się spotkać. Bardzo się za tobą stęskniłem. Nawet SiWon się o ciebie wypytuje. Zabawne, co nie? Muszę już kończyć, jeszcze ktoś mnie nakryje.  Zobaczymy się wkrótce. 
Kocham cię, HeeChul~~ 

Rzuciłam się na łóżko. Więc jeszcze się nie zobaczymy? To kiedy ty zamierzasz się ze mną spotkać...? Ale jeśli chce mnie zatrzymać do wiosny, to chyba dobry znak. Chulie... Dlaczego z tobą są same problemy?

 Siedziałam na kanapie ściskając w dłoniach walizkę i czekając na taksówkę na lotnisko. Nie mogłam się ruszyć. Ledwo co oddychałam. Nie wierzę w to... Znów się zobaczymy po takiej przerwie... Ktoś zadzwonił. Samochód już po mnie przyjechał. Wstałam. Przeszły mnie dreszcze. Po żołądku biegało stado dzikich krasnoludków chcących wydostać się na zewnątrz. Zakręciło mi się w głowie, miałam sekundowy zawał. Na miękkich nogach wybiegłam z domu. Tata jak zwykle był w pracy. Wsiadłam do pojazdu i pojechaliśmy na lotnisko. W samolocie było mnóstwo ludzi. Podróż była spokojna. Właściwie to nic się nie działo. Wysiadłam szukając wzrokiem blond czupryny EunHyuk'a. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Stanęłam nieruchomo. Znajomy zapach perfum... Hyukjae?
- Wow ale się zmieniłeś!! Masz brązowe włosy! Zabawnie wyglądasz! - Zachichotałam.
- Ty też się zmieniłaś! Wyładniałaś... - Zarumienił się.
- Bez przesady... Przyjechałeś samochodem?
- Tak. Chodźmy. - Wziął ode mnie bagaż.
 Dotarliśmy do ogromnego wieżowca. Wjechaliśmy na 7 piętro.
- Tylko się nie przestrasz. - Zażartował EunHyuk.
- Dlaczego miałabym się przestraszyć?
- Nie wspominałem ci, że jest nas 11 w zespole? Mieszkamy wszyscy razem. Teraz tylko HeeChul i DongHae wyjechali.
- Nie może być aż tak źle.
- Sama się za chwilę przekonasz. - Uśmiechnął się i otworzył drzwi. Wraz z moim przejściem przez próg dookoła stanęło siedmiu ciekawskich chłopaków. - Może ci ich najpierw przedstawię, zanim zaczną cię męczyć. To jest LeeTeuk nasz lider, kolejny Yesung - żółw, Ryewook, Kyuhyun, Sungmin, Kangin i  Shindong. Może minąć trochę czasu zanim zaczniesz odróżniać ich szpetne mordy. 
- Hej! - Krzyknęło dwóch ostatnich wymienionych i rzuciło się na mojego przyjaciela. Zaczęłam się śmiać. 
- Dam jakoś radę. W końcu zostaniemy razem do wiosny. 
- Do wiosny? - Zdziwił się Teukie. - HeeChul nic o tym nie wspominał. Aish ten koleś... Ale cóż. Teraz cię już nie wyrzucimy. 
- A szkoda... - Wtrącił się SiWon. 
- Zamknij się. - Odgryzł się Ryeewook. 
- Witaj w dormie Super Junior! - Krzyknęli chórkiem. 

 Dom chłopaków nie był zbyt duży. Trzy pokoje, kuchnia, salon i długi balkon. Dwa pierwsze pomieszczenia były najliczniej zaopatrzone w łóżka, ponieważ spało w nich po pięciu członków zespołu. W trzecim miałam mieszkać z HeeChul'em po jego powrocie. Kuchnia była chyba największym miejscem, żeby pomieścić nas wszystkich. Salon też niczego sobie, poza faktem, że przy oglądaniu filmu w większym gronie połowa musiała siedzieć na podłodze. Nie zrobili na mnie wielkiego wrażenia, ale to chyba dobrze. Przynajmniej czuję się jak u siebie w domu. Zmartwił mnie tylko mały szczegół. Na cały dorm była jedna łazienka. 

sobota, 29 września 2012

Rozdział 14.

Czułam się już lepiej. Wypuszczono mnie do hotelu. Do końca wakacji został tydzień. 
Wszystko się teraz skończy. 

Czy to dobrze? 


Stałam na dachu. Uwielbiam to miejsce... Ludzie opuszczają miasto. Wracają do siebie. Robi się cicho. Zostało tylko kilkanaście zajętych pokoi. Fale morza były niespokojne. Niebo było zachmurzone. Nie widziałam ani gwiazd, ani księżyca. Obserwowałam turlające się po niebie fałdy, które układały się w rozmaite kształty. 
- Co tu robisz? - Przyszedł HeeChul. Nie widziałam go od tamtego sporu... 
- Dlaczego przyszedłeś? Został tylko tydzień... Nie mógłbyś tyle wytrzymać? 
- Nie. Stęskniłem się. 
- Nie mamy wiele czasu na kłótnie... - Przypomniało mi się to, co poradził mi EunHyuk. - Ciekawi mnie co byś zrobił, gdybym dała ci szansę? 
- Jestem w stanie zrobić wiele.
- Ale teraz nie opłaca nam się. 
- Jak to nie? Po wakacjach nadal będziemy mogli się odwiedzać. 
- Czy to ma sens? 
- Ma. I to wiele. Więcej niż myślisz. 
- Tak więc... Co z nami będzie? 
- A kto to wie...? Powinniśmy spróbować. Daj mi tą jedną, jedyną szansę. - Jeśli Hyukjae ma kogoś, kogo kocha to znaczy... Że nic nie powinno się stać? 
- Dobrze. 
- Na prawdę?! Zgadzasz się? 
- Tak. Ale powoli... 
-Nie musisz się martwić. Będę ostrożny. 


Kilka dni później żegnałam się z wszystkimi miejscami. Będzie mi brakowało ciepłych dni spędzonych w rozkoszy. Siedziałam na plaży, kiedy trójka chłopaków podeszła do mnie. 
- Czas, żeby się pożegnać. - Hyukjae cedził słowa przez łzy.
- Ale jak to...? - EunHyuk rzucił się na mnie i mocno przytulał. 
- Wracamy do Seul'u.
- Teraz? 
- Tak... - Smutno odparł Chulie. 
- Jeszcze się zobaczymy. Jestem tego pewna. - Pocieszałam blondyna. SiWon nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął. Czyżby mnie zaakceptował? Zostaliśmy sami z HeeChul'em. Staliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy. Zupełnie nie wiedziałam jak się z nim pożegnać. 
- Nie powiem żegnaj, ponieważ wiem, że się zobaczymy. Więc do zobaczenia! - Szczerzył się przez łzy. 
- Chulie! - Zaczęłam ryczeć. - Pomimo tych wszystkich kłótni... Będę tęsknić. 
- Przyślę do ciebie bilet do Japonii. Więc go wyczekuj!
- Do Japonii? 
- Tak. Każą nam promować nowy album i wracamy do Seul tylko po to, żeby zabrać więcej ubrań. 
- Rozumiem... 
- Kocham cię. - Złożył pocałunek na moich ustach i odszedł. Wszyscy wsiedli do samochodu. Nie odwrócili się w moją stronę ani razu. To zbyt ciężkie. Pojazd zaczął powoli toczyć się do przodu. 
- Nie! Wracajcie.. - Nikt mnie nie słyszał. Popędziłam przed siebie, dogoniłam auto. Waliłam po szybach. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Dwójka płakała i odwracała się do mnie tyłem, żebym tylko nie mogła tego dostrzec. - HeeChul! EunHyuk! Nie zostawiajcie mnie... Proszę! - Odjechali. Upadłam na kolana. Ścisnęłam w pięściach garści piachu. - Dlaczego tak nagle? Tak szybko? Tak niespodziewanie oni... Tak po prostu odjechali...
 Wiedziałam, że będę cierpieć, ale tak bardzo... To nie mieściło się w głowie. Poszłam do siebie. Na stole leżała jakaś kartka.

Droga Iseul.
Piszę ten list, bo jestem pewien, że nie będę w stanie nic z siebie wydusić kiedy cię zobaczę. Nawet nie wiesz ile razy pisałem go od nowa... W końcu mi się udało. Mam nadzieję, że będziesz wyrozumiała. Dostaliśmy nagły telefon z wytwórni. Musimy wcześniej wyjechać Jest mi z tym strasznie ciężko. Gdy się o tym dowiedziałem, nie chciałem w to uwierzyć. Przepraszam za wszystko, co zrobiłem nie po twojej myśli. Przepraszam za kłótnie i nieprzyjemne sytuacje. Zamierzam być bardziej rozsądny w stosunku do ciebie. Zawsze będziesz w moim małym serduszku. Hyukjae powiedział, że będzie mnie pilnował, więc nie masz się o co martwić. Postaram się to powiedzieć tobie gdy będziemy twarzą w twarz, ale jeśli mi się nie uda, to chcę powiedzieć, że wyślę ci bilet lotniczy do Japonii. Spotkajmy się tam i zacznijmy od nowa. 
Kocham cię, 
Twój HeeChul ~~ 

Dodał swoje zdjęcia... Głupek. 



piątek, 28 września 2012

Rozdział 13.


Leżałam nieruchoma. Wciąż wszystko mnie bolało...  Było już popołudnie. Słońce wisiało nad horyzontem wystrzeliwując ciepłe kolory po całym niebie. Nagle zapukała pielęgniarka.
- Ma pani gości. - Kogo?! Przecież nikt miał nie wiedzieć!! Do środka weszła dwójka chłopaków.
- Iseul! Co się stało? - Wywrzeszczał EunHyuk. Wyglądali na przerażonych, jednak tylko z trudem odwróciłam się na drugi bok i olewałam ich słowa. Heechul podszedł do mnie od drugiej strony tak, że go widziałam. Położyłam się na plecy.
- Przepraszam! - Klęknął przed łóżkiem i zaczął łkać.
- Teraz beczysz? Trzeba było pomyśleć, zanim coś powiedziałeś.
- Ale ja nieświadomie...
- Nieświadomie wyzwałeś mojego ojca podczas mojej rozmowy z nim?!!! Oszalałeś!! Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć!!
- Wyjdę, jeśli powiesz co się stało.
- Możesz pomarzyć.
- Iseul... - Podszedł bliżej Hyukjae. - Jak się czujesz?
- Fatalnie. Najlepiej by było, jakbym teraz umarła.
 - Nawet tak nie mów.
- Oj już wiem, wiem... Obiecałam...
- Powiesz co się stało?
- Ehhh... Nie dacie mi żyć. - Nie chciałam martwić niewinnego EunHyuk'a. - No dobrze. Więc jak widzicie jestem cała posiniaczona. To wszystko przez to, że banda jakiś durniów wczoraj w nocy wjechała we nie samochodem. Całe szczęście nic nie złamałam.
- Jak to w nocy? Co ty tam robiłaś?
- O to już się jego zapytaj. - Burknęłam i nie dodawałam już nic więcej.
- Został już niecały miesiąc. Pogódźcie się w końcu! Dlaczego cały czas muszą trwać jakieś kłótnie?! - Szarpał się za włosy blondyn. Nie usłyszał odpowiedzi ani ode mnie, ani od HeeChul'a, który wyszedł po usłyszeniu tych słów, trzaskając drzwiami. - Iseul, proszę... Daj już z tym spokój...
- Jaki spokój? To on cały czas robi coś, czego nie powinien... A tak poza tym, co z SiWon'em? To prawda, że się nie lubimy, ale mimo wszystko nie chcę sprawiać mu przykrości...
- Powinnaś dać szansę Chuliemu... Już nie mogę patrze jak cierpi... - Jego głos się złamał.
- Hyukjae... Co się stało? - Usiadł na łóżku. Widziałam jak chlipie. Podniosłam się i przytuliłam do niego. - Heej.... Co się stało? - Był zimny. - Coś cię boli?
- Nie... - Pociągnął nosem. - Tylko, że widzisz.... Mam w sercu taką ranę... Jest bardzo mała, ale niezwykle delikatna. Wystarczy lekko ją dotknąć i zaczyna krwawić. Ostatnio często, zupełnie niechcący mocno w nią uderzam. To najsilniejszy ból, jaki kiedykolwiek zdołał mnie sięgnąć..
- Ta rana jest zrobiona przez HeeChula, zgadza się? - Spoważniałam. Chłopak pokiwał głową i zakrył usta ręką. - Może powinieneś mi to powiedzieć? Jeśli wyrzucisz z siebie smutek, zrobi ci się lżej.
- Więc... - Nieoczekiwanie zaczął opowiadać. - To było jakieś cztery lata temu... Nasz zespół debiutował. Tak się złożyło, że znałem Chulie już wcześniej. Dobrze się dogadywaliśmy. Żyło nam się wygodnie. Przyjaźniliśmy się, ale pewnego dnia zdaliśmy sobie sprawę, że to przekształciło się w głębsze uczucie. Nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy byli razem. Nikt z zespołu o nas nie wiedział, bo baliśmy się wydania naszego sekretu do wytwórni, a co gorsza do prasy. - Opowiadał zadziwiająco swobodnie. - Ale... Jednego z wakacyjnych dni... Dwa lata temu, zabrano mnie do rodziny. Tęskniłem za HeeChul'em więc on postanowił mnie odwiedzić. Pamiętam, że ten dzień był bardzo słoneczny i było gorąco. Droga do przebycia była dosyć długa, więc kazałem mu zatrzymywać się co jakiś czas i odpoczywać. Niestety ktoś z naprzeciwka nie zauważył samochodu Chulie i wjechał w niego rozpędzony do 150 km/h. W tym czasie cały czas na niego czekałem. Wtedy ktoś do mnie zadzwonił. Już nawet nie pamiętam kto. Byłem tak zdenerwowany... W szpitalu okazało się, że z pamięci HeeChul'a wymazały się wspomnienia związane z naszą miłością...Aż do dziś... nic sobie nie przypomniał. Mam nadzieję, że zostanie tak już do końca. Teraz... znalazłem inną osobę, którą kocham. - Usilnie się uśmiechnął.
- Jesteś bardzo silny. Może ta druga osoba też cię pokocha?
- Myślę, że mam szanse, ale jeden mężczyzna z całych sił stara się zająć moją pozycję.
- Chcesz się poddać?
- A powinienem? - Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Wydaje mi się, że powinieneś walczyć do samego końca.
- Dobrze. Tylko nigdy o tym nie zapomnij. - Uśmiechnął się.

Rozdział 12.

EunHyuk!!

Minął kolejny tydzień. Iseul skutecznie unika HeeChul'a. Nawet czasem się do mnie uśmiecha bez powodu. Chulie non stop się na nią wkurza. Stało się to dla wszystkich normalne.  Jednak tego dnia... wszystko było jakieś nieswoje. Rano wszyscy byli w swoich łóżkach. Spaliśmy do południa całą trójką. Kiedy zadzwonił budzik każdy leniwie się ubierał. HeeChul nie poleciał pod drzwi Iseul żeby ją spotkać, jak to zwykł robić codziennie o wczesnej porze. Razem zeszliśmy na śniadanie. Stolik w kącie był pusty. Czyżby coś się stało? Chyba tylko mnie to obchodziło. Zjedliśmy kanapki, popiliśmy ciepłym kakaem. Chulie wydawał się być zdołowany. Wyszedł wcześniej razem z SiWon'em. Po kilku minutach powoli wstałem, wciąż przyglądając się pustemu miejscu, zastanawiając się, gdzie podziała się kobieta, która je zarezerwowała? 
Wróciłem do pokoju tak cicho, że chłopacy mnie nie zauważyli. 
- Wciąż cię kocham. - Wonnie był bardzo poważny. 
- Wiem. 
- Wróć do mnie. 
- Nie mogę. 
- Przez nią? 
- Nie. 
- Więc dlaczego? 
- To moja wina. Przepraszam. 
- Za co? 
- Chyba niechcący się w niej zakochałem... 
- Mogę to zmienić. 
- Nie jestem pewien... 
- Spróbujmy... - SiWon przybliżył się do mniejszego i pocałował go. Odchylił się i spojrzał na przyjaciela. - Poczułeś coś? - Chulie smutno pokręcił głową. 
- Już za późno. Przepraszam... - Wyszedłem z apartamentu. Chwyciłem za telefon i poszedłem w stronę wyjścia. 
- Tak, słucham? - Odezwał się zachrypnięty głos. 
- Iseul? Gdzie jesteś? 
- Oh! Cześć! Ja? Teraz chodzę po mieście... Postanowiłam wyjść bez słowa na cały dzień. Przynajmniej przez chwilę mogę uwolnić się od niego...
- Tak? To dobrze... Już się bałem, że coś się stało...
- A co miałoby się stać? - Zaśmiała się nerwowo.
- Iseul? Ale na pewno jest w porządku?
- Tak! Nie musisz się martwić. Muszę kończyć!
- Hej! Zaczekaj! Gdzie jesteś?!
- Pa! - Rozłączyła się. Próbowałem się dobić do niej kilka razy, niestety nieskutecznie. Pobiegłem do pokoju. Z impetem otworzyłem drzwi. Wonnie wyraźnie próbował przywrócić dawną miłość HeeChul'a do porządku leżąc na nim i obdzierając go z ubrań. Podszedłem do nich chwiejnym krokiem. Moje nogi chciały biec. Pomimo, że nie wiedziały gdzie, wyrywały się przed siebie.
- Chulie... - Jęknąłem. - Co się stało z Iseul?
- Nie chcę o niej mówić. - Odwrócił się do ściany.
- Zrobiłeś jej coś? - Już chciałem rzucić się do gardła brunetowi, ale SiWon mnie zatrzymał.
- Przestań. - Powiedział spokojnie Wonnie i przeniósł wzrok na mniejszego. - Co z nią? Coś się jej stało? - Musiał cierpieć wypytując się o dziewczynę.
- Nie chcę o tym mówić.
- Kim HeeChul! - Krzyknął głośno zdenerwowany chłopak.
- Oj już dobrze! Pokłóciliśmy się! Pasuje?!
- Ale nie rozumiem... - Coś nie dawało mi spokoju. - Przecież zawsze ją przepraszałeś i ją nachodziłeś. Co się stało?
- Ona... - Po policzku małego spłynęła łza. - Nie dziwi się, że się na mnie wkurzyła...
- Gdzie teraz jest?
- Nie wiem... Przepraszam.
- I jak ją teraz znajdziemy? Mówiła mi, że wyszła na miasto. Może być dosłownie wszędzie.
- A recepcja? - Zaświtało Chuliemu.
- Racja! - Nie czekając na nic wybiegłem, żeby dowiedzieć się gdzie jest Iseul.

Ale...












Jak to??















Co się stało?

















Dlaczego jest w szpitalu?





Pod wpływem impulsu popędziłem do taksówki. W ostatniej chwili dogonił mnie HeeChul.
Pojechaliśmy.

Mam nadzieję, że nic jej nie jest. 
Jeśli coś się stało, to chyba się zabiję...

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 11.


Wstałam na równe nogi. Przyspieszony oddech. Lęk. "To był tylko sen..." tłumaczyłam sobie w myślach to wydarzenie. Spojrzałam na rzucone w kąt ubrania.
- Teraz pamiętam... - Powiedziałam sama do siebie przypominając sobie wczorajsze wyjście do kina z HeeChul'em. Nie chciałam tego wspominać więc szybko ubrałam się i wyszłam na śniadanie starając się nie spotkać żadnego z chłopaków. Nie potrafiłabym spojrzeć w oczy EunHyuk'owi.
 Usiadłam przy stoliku w kącie. Te wakacje robią się coraz gorsze. Coraz cięższe do zniesienia...Chciałam już wracać, ale pomyślałam o ojcu... Nie mogę tak po prostu przyjechać do domu... To był prezent, a tacie może być przykro, jeśli go nie wykorzystam. Aish, same problemy z tym wyjazdem... Przyszli do restauracji. Siedziałam jak na szpilkach. Przyniesiono mi zamówienie. Jadłam jak najszybciej, żeby tylko móc stamtąd uciec. Chulie mnie zauważył. Idzie w moją stronę. Nieee!!
- Hej! Jak się czujesz? - Zawołał już z daleka.
- Od kiedy cię to obchodzi?
- No wiesz?! - Zatrzymał się na chwilkę, po czym kontynuował. - Chodźmy gdzieś dzisiaj. Co ty na to?
- Dzisiaj jestem zajęta. - Hyukjae pilnie nas obserwował.
- No prooooszę...! Daj się wyciągnąć. - Nalegał stanowczo.
- Nie jestem ci już niczego winna. Nie mam ochoty dziś nigdzie wychodzić więc odejdź.
- Iseul! Dlaczego taka jesteś?! - Uderzył pięściami na stół. Wszyscy się na nas spojrzeli.
- Jaka jestem?! - Gwałtownie wstałam. - Spójrz na siebie!
- Na siebie?! To ty jesteś oschła!
- Skoro przyszedłeś tylko to mi powiedzieć, możesz odejść. Zdaje się, że już skończyłeś.
- Przestań! - Zaczął wariować.
- Ty na mnie naskoczyłeś.
- Nie naskoczyłem! Chciałem tylko zapytać, czy chcesz miło spędzić ze mną czas...
- Czas spędzony z tobą nigdy nie będzie sprawiał mi przyjemności.
- Znów to robisz!
- To po prostu odejdź! Jak coś ci nie pasuje, to po co w ogóle do mnie podchodzisz?
- No bo...! - Zaciął się. Nie dokończył, odwrócił się i wyszedł. Byłam tak zdenerwowana, że ręce mi się trzęsły. Gdy HeeChul zniknął z pola widzenia podbiegł do mnie EunHyuk.
- Wszystko gra? Iseul... Cała dygoczesz...
- Wiem. Trzymaj mnie, bo zaraz go dogonię i znów go walnę.
- Starczy mu jak na jeden tydzień. Poza tym znów narazisz się na wyrzuty sumienia.
- Więc co mam robić? - Błagalnie jęknęłam prosząc o radę przyjaciela.
- Na razie to zostaw. A nie mówiłem? Nie można kogoś tak po prostu przestać kochać...
- O czym ty mówisz? Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Jak to nie? Im dłużej będziesz się opierać HeeChul'owi, tym bardziej będzie na ciebie napierał. Możesz mi wierzyć. Znam go bardzo dobrze.
- Wierzę ci, ale co ja mam w takim razie zrobić? Dać mu się? Wtedy wszystko pójdzie na marne.
- Ignoruj go i spędzaj ze mną więcej czasu... - Spojrzał w ziemię.
- Ej! Teraz to robisz dla własnych korzyści! On będzie zazdrosny... Więc po prostu ignorancja. Dziękuję! - Ukłoniłam się i pobiegłam do siebie. Postanowiłam wcielić w życie pierwszą połowę planu. Przy najbliższej okazji... Wezmę sprawę w swoje ręce.
____________________________________________________
Nie mam weny TT_TT muszę popracować nad kolejnym rozdziałem >< biologia wysysa ze mnie WSZYSTKO :C

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 10.

UWAGA!!!

Narratorem jest EUNHYUK!!! 
Opisywane są JEGO myśli i wgl ;p 
Jak w przypadku Iseul, tylko że z EunHyuk'iem w roli głównej :) 

Wybiegłem z restauracji. Moje serce rozdzierało się i wrzeszczało. Nie znałem HeeChul'a od tej strony... Nie mogę pozwolić na to, żeby znów ją zranił... Gdy tyko wrócą z kina... Nie odstąpię jej na krok...
 Poszedłem sprawdzić co u SiWon'a. Siedział zgarbiony. Myślał nad czymś.
- Hej... Wszystko gra? 
- Nie... - Szepnął. Więc zaczęło się... Tak przeważnie się dzieje, kiedy Chulie się w kimś zakochuje. Wszyscy dookoła cierpią, ale na sam koniec to właśnie HeeChul przeżywa najwięcej...
- Powiedział ci coś? 
- Mhm...- Zaczął łkać. 
- SiWon... - Ukląkłem przed nim. - Wszystko się ułoży. Hmm? 
- Nie... 
- Musimy wciąż mieć nadzieję... 
- WIERZYSZ W TO?! JA!... Ja już dawno przestałem... Zawsze kończy się płaczem. 
- Masz rację. Ale co powinniśmy zrobić..? Zakochanego Ciula nie tak łatwo zniechęcić... 
- Dlatego znów mamy problem... Z tego zrodzą się kłopoty... Czuję to nawet w kościach. - Płakał. 
- Co dokładnie ci powiedział? - Pokręcił głową. -Wyrzuć to z siebie. No już... 
- Ppp... powiedział, że... zapytał, czy... byłbym zły.... gdyby z nią odszedł. - Rzucił się na moją szyję. - Nienawidzę jej... Tak bardzo jej nienawidzę...- Zamilkł
- Co odpowiedziałeś? - Płakał jeszcze bardziej. - Rozumiem. - Posmutniałem. - Wytrzymaj jeszcze trochę... Do końca wakacji... Ten koszmar się skończy. - Dla niego koszmar... Rozumiałem sytuację SiWon'a ale nie mogłem pojąć, dlaczego żywi nienawiść do Iseul. To nie ona zawiniła... To samolubny HeeChul...
 Wrócili. Chulie przyszedł do pokoju sam. Uśmiechnięty rzucił się na łóżko i zaczął nucić jakąś piosenkę. Wonnie szybko starł łzy. Spojrzałem w jego stronę. 
- Idę się przejść. - Nie mogłem już tam wytrzymać. Nikt nie przejął się moim zniknięciem. Może to i lepiej...? 


Usiadłem na ławce. Odchyliłem się do tyłu. Nie ma gwizd? Nie dziwię im się. Kto by chciał patrzeć na ten bałagan... Nie mogłem uporządkować myśli. Kim jest teraz mój przyjaciel, którego niegdyś kochałem tak bar...      Serce mocno mnie zakuło. Skuliłem się w pół. Do oczu napłynęły łzy. Zupełnie niechcący rozdrapałem tak delikatną ranę na moim sercu... Nikt nie może mnie widzieć... Jeśli się dowiedzą, że wciąż o nim myślę jak o ...    To straszne. Dlaczego znów muszę to znosić skoro to tak bardzo boli? Już za dużo... Nie wytrwam tego... Nie wytrzymam... Ale zżera mnie ciekawość... Czy HeeChul jeszcze to pamięta...? Po tamtym wypadku on... Zupełnie....   >Syknąłem z bólu.< Tak bardzo mnie tym zranił, a jednocześnie nauczył wyrozumiałości... Ciekawe, czy kiedyś sobie przypomni.... Nasza miłość była tak ogromna... Przyjemnie to wspominam. Ale po tamtym wydarzeniu.. Miałem ochotę zginąć. Czy to samo odczuwała Iseul wtedy, na dachu?  Jeśli tak, to się jej nie dziwię.... Chulie jest osobą trudną do kochania... Mam nadzieję, że nigdy sobie o mnie nie przypomni. Nie może... A przynajmniej nie powinien... 
 Właśnie... Iseul. Co teraz robi? Może lepiej dam jej dzisiaj spokój...Robi się zimno... Późno już. Lepiej wracam do siebie. 

- Co ty wyprawiasz?! - Usłyszałem głos HeeChul'a. Brzmiał na naprawdę wkurzonego. - Przestań! 
- Uspokój się! Czy ty czasami myślisz o kimś poza sobą? - Wydarł się SiWon. 
- Oczywiście, że tak. Myślę o Iseul. 
- Nie mów już o niej...
- Dlaczego? Jesteś zazdrosny? - Cisza. Wszedłem do pokoju. Chulie był przyparty do ściany przez bruneta.
- Co jest, znów się kłócicie? 
- On jest zazdrosny o dziewczynę! - Zaśmiał się HeeChul, po czym dostał z liścia od mięśniaka. - Co wy macie z tym biciem mnie?!!! Jestem jakąś kukłą?!!!! 
- Uspokój się. - Opanowany złapałem nacierającego brunetka na przyjaciela. - Już dość. Jestem zmęczony.
- Co ty taki poważny? 
- Nic... Tylko nie potrzebnie dzisiaj o czymś pomyślałem i mnie to zasmuciło... - Wonnie spojrzał w moją stronę wystraszony. 
- Myślałeś o TEJ miłości? 
- Tak. - Odparłem krótko zachrypniętym głosem powstrzymującym łzy i poszedłem pod prysznic. SiWon odprowadził mnie wzrokiem.
 Skończyłem się kąpać. Umięśniony brunet wszedł do łazienki.
- Nie zasłużyłeś sobie na to... wtedy.. Ale przez to jesteś teraz silniejszy! 
- Silniejszy, czy nie... Ani ja, ani HeeChul nie będziemy już tymi samymi ludźmi, co kiedyś.
- Ale jak to? Przecież ani ty, ani on... Jakoś znacząco się nie zmieniliście. 
- Z zewnątrz może to tak wyglądać, ale wierz mi, że w środku jest znacznie gorzej. 
- Chodźmy już lepiej spać. I tak za dużo nam już, jak na jeden dzień...
________________________________________________________________
i jak? :D Od czasu do czasu będę wstawiała takie notki :P a jeśli nic nie będzie podpisane, to oznaczać będzie, że narratorem jest Iseul ^_^

Rozdział 9.


HeeChul zasnął. Ja nadal męczyłam się z problemami. Czułam jak rozkwita we mnie uczucie. Z każdą chwilą coraz bardziej mnie to niepokoiło. Nie mogę... Fakt, że nie lubię SiWon'a, ale mimo wszystko... To nie w porządku... Przecież... Chulie mnie nawet nie lubi, a co tu mówić o miłości... Znów mnie wykorzysta. Nie chcę... Muszę się tego pozbyć. Przecież on... Nawet nie przeprosił... Nie jest wart.. Nieee!! Przestań o tym myśleć!
 Nie zauważyłam nawet kiedy wyszło słońce. Całą noc biłam się z własnymi myślami. Nie wiem co mam robić... Jak na razie chyba zostanę przy bezczynnym czekaniu. Zobaczymy co z tego wyniknie...
 Obydwoje się obudzili, kiedy zadzwonił budzik.  Co teraz będzie? Co przyniesie kolejny dzień? Tak bardzo chciałam znać odpowiedzi...
 Zeszliśmy na śniadanie wraz z martwą ciszą, która nas skuła w swoje kajdany. EunHyuk i HeeChul wymieniali się piorunującymi spojrzeniami... Bałam się, że Chulie znowu oberwie. Jak na razie, chyba mu wystarczy... Na jego nosie został strup. Po chłopaku widać było, że wciąż boli go twarz. Nie jest na mnie zły? Na prawdę dziwny z niego człowiek... Wkurzył mnie.. Ale teraz tak mi głupio...

Wygląda na to, że na prawdę go kocham.

 Muszę wziąć się w garść. Tak nie może być. Nie kocham HeeChul'a. Jeśli tak by się stało...Obydwoje tylko niepotrzebnie będziemy cierpieć. Chcę tego uniknąć. Tak bardzo chcę ominąć to szerokim łukiem...  
 Zjedliśmy posiłek w ciszy. Każda kolejna minuta przynosiła ze sobą niezręczność zawieszoną w tlenie. 
- Co zamierzasz dziś robić? - Zapytał pierwszy Hyukjae. 
- Jeszcze  nie wiem... 
- Chodźmy do kina!! - Wywrzeszczał Chulie pragnąc wyprzedzić rywala. 
- A.. ale ja...
- No choooodź. Będzie fajnie! - Posmutniałam. - Co to ma być? Tak mi się za to odpłacasz? - Wskazał na ranę widniejącą na twarzy. 
- Niech ci będzie. - Westchnęłam. - Ale tylko ten jeden raz....
- Dobrze!! - Podskoczył z radości. EunHyuk rzucił sztućcami, uderzył dłońmi o blat i energicznie wstał. 
- Dziękuję. - Wymruczał i odszedł.  HeeChul się uśmiechnął. Nigdy w życiu nie czułam się tak niekomfortowo. Ale z drugiej strony... Przecież nic nikomu nie obiecałam... Więc dlaczego wszyscy tak wiele ode mnie oczekują? To strasznie męczące...
_________________________________________________________
Annyong!! :D Zrobiłam ten rozdział trochę krótszy bo chcę zrobić mały eksperyment ;p wyczekujcie kolejnego rozdziału :)

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 8.


Winda się zatrzymała. Na dworze nadal było ciemno. Wyszliśmy na zewnątrz.
- Co się ze mną dzieje....? - Zamartwiałam się. Z jednej strony wiedziałam, że Chulie zasłużył. Z drugiej jednak sumienie nie dawało mi spokoju.
- Przepraszam... Ale nie mogłem już wytrzymać... Oni ci robią takie świństwa... Nie mogłem już dłużej na to patrzeć... - Spuścił głowę i stał czekając na moją reakcję. Poszłam w stronę plaży. Powietrze było bardzo wilgotne i chłodne. Przyjemnie się oddychało. Usiadłam na ławce. Chłopak obok mnie. Wpatrywałam się w spokojnie falującą wodę. Blady księżyc żywo świecił nad horyzontem wyciągając ku nam długie ramiona. Zamknęłam oczy. Nabrałam do płuc dużo powietrza, po czym powoli je wypuściłam. Już mi lepiej. Na pewno? Tak. Zapomnij o tym jak najszybciej. Minie półtora miesiąca i go już nigdy nie zobaczysz.
 Spędziliśmy w milczeniu pół godziny. Nadal rozkoszowałam się każdym wdechem nie otwierając oczu.
- Co teraz zamierzasz zrobić? - Przerwał relaks EunHyuk.
- A co mam robić? Na razie zapominam, a później będę wymazywać z pamięci.
- Wiesz co? Nasz lider powiedział kiedyś mądrą rzecz. (czasem mu się zdarza xD) Co serce pokochało, rozum nigdy nie wymaże. Warto to zapamiętać.
- Jestem zdolna do tego, żeby pozbyć się tego uczucia. Już mi udało się wyrzucić część JEGO.
- Zobaczysz go, nawet przypadkowo i znów na nowo się w nim zakochasz... To niestety tak nie działa. Jak to mówią, serce nie sługa. Nie rozumiem jednego... Dlaczego akurat on?
- Cóż... To pewnie mój charakter...
- Charakter?
- Mój tata zawsze mi powtarza Tylko zdechłe ryby płyną z prądem. Dlatego nigdy się nie poddaję, żeby coś osiągnąć. To daje mi wiele siły. Napędza mój mechanizm.
- Mechanizm... - Powtórzył nurkując we własnych myślach. Znów zrobiło się cicho. Po jakimś czasie było mi zimno. Jednym ruchem wstałam. Tancerz zrobił to samo. Nadal zamyśleni wróciliśmy do hotelu.
- Pójdę z tobą. - Powiedział Hyukjae, kiedy już chciałam się z nim żegnać. - Nie pamiętasz, co mówiłem? Nie odstąpię cię na krok.
- Aaale... Mam tylko jedno łóżko w pokoju...
- To nic. Przecież możemy spać razem! - Uśmiechnął się.
- Co?! Nie żartuj tak nawet!
- Ej! Pani zbereźne myśli! (xD) Bez przesady!
- Ale..
- No już! Myć się i spać! Szybciutko!
- Przestań tak do mnie mówić...
- To nie zachowuj się jak dziecko. Jesteśmy dorośli więc tak się zachowujmy, hm?
- Niech ci będzie.
 Tym oto sposobem wylądowałam z EunHyuk'iem na głowie. Cudownie. W środku nocy zaczął chrapać. Przeraźliwie głośno... Chrapać. Nie mogłam przez niego spać. Szturchałam go. Nic. Waliłam go po twarzy. Nic. Zrzuciłam go z łóżka. Nic. Wtedy postanowiłam zakryć go poduszkami i dopiero miałam ciszę. Przewróciłam się na drugi bok. Było mi niewygodnie. Położyłam się na plecach. Wciąż to samo... W końcu wkurzyłam się i ubrałam szlafrok. Energicznym krokiem wyszłam na dach. Księżyc cały czas był w tym samym miejscu. Niebo było czyste. Ani jednej gwiazdy... Usiadłam w fotelu. Szum morza mnie uspokoił. Odchyliłam głowę do tyłu. Oczyściłam umysł z myśli. Nagle usłyszałam szelest, szurnięcie, brzdęk... Podniosłam się do góry. Moim oczom ukazał się HeeChul. Wzdłuż kości policzkowej widniała rana pozostała po porannym ciosie. Blask kremowego krążka dokładnie oświetlał jego sylwetkę. Widziałam go bardzo dobrze. Wyraz jego twarzy był... Smutny wymieszany z łyżką przerażenia i niepewności.


- Co tu robisz? - Nie byłam pewna co powinnam powiedzieć.
- To nie tylko twoje miejsce, Iseul. Kiedy mi ciężko, też lubię tu przyjść...
- Nie widziałam cię tu wcześniej...
- Co z EunHyukiem? Śpicie razem? Teraz jemu się oddajesz...?
- Do niczego nie doszło. Sam się uparł, żeby przy mnie zostać.
- Jakie to uczucie...?
- Co masz na myśli? - Atmosfera była co najmniej dziwna.
- Kiedy leci się w dół... Chcesz umrzeć z całych sił uciekając od problemów... i później okazuje się, że przeżyłaś i na nowo musisz się z tym borykać...
- Aż tak cię to satysfakcjonuje, że byłeś powodem, dla którego kobieta chciała się zabić?
- Pytanie dlaczego... chciałaś się zabić? - Nachylił się nad balustradą wyglądając w dół. - Czyli jednak mnie kochasz? - Milczałam. - Jeśli tak jest... Możemy spróbować... SiWon zrozumie.
- Jesteś samolubny i ranisz wszystkich dookoła siebie. To okrutne.
- Okrutne jest to, że chciałaś się zabić z miłości, do której nawet nie chcesz się przyznać.
- Co ci do tego, kogo kocham?
- Tą osobą jestem ja!?
- Egoista... - Odwróciłam się i chciałam wracać do siebie, kiedy chłopak złapał mnie za ramiona.
- Wysłuchaj mnie, proszę...
- Wracaj do pokoju. Zimna dzisiaj noc...
- Zimna jak twoje serce.
- Moje serce nie jest zimne. To ty... Nie wiesz czego chcesz.
- Mówi to osoba, która nie potrafi wyznać uczuć.
- Tu nie chodzi o wyznawanie uczuć... To kwestia tego, że wiem czego chcę.
- Ja także to wiem.
- Nie wydaje mi się. - Wyrwałam się z jego rąk i zmierzałam do swojego apartamentu.
- Znowu uciekasz? Dokąd idziesz? - Łaził za mną.
- Daj mi spokój. Nie mam ochoty na rozmowę, zwłaszcza z tobą. - Skręciłam ku wyjściu z hotelu.
- Czyli jednak się urywasz?
- Odejdź.
- Jesteś zagubiona.
- Spierdalaj kurwa! Nie będziesz mi mówił kim i jaka jestem! Wiem gdzie jest mój cel i będę go do pierdolonej cholery realizować!
- Spokojnie...
- Zamknij już ten  ryj! Jak masz za mną łazić to się przynajmniej nie odzywaj bo na prawdę mam cie dość!!
- Uspokój się! Tak bardzo zawadza ci osoba, którą kochasz?!
- Nie mów mi kogo kocham, jeśli nie masz o tym pieprzonego pojęcia!!
- Ale dlaczego zaprzeczasz, skoro tak jest!!


- Bo...! - Przerwał mi wpijając się w moje usta. Odepchnęłam go i uderzyłam w twarz z całej siły. Upadł na podłogę. Złapał się za nos. - Twoja ręka... - Z nozdrzy ciurkiem wylewała się perłowo-czerwona krew.
- Nie stój tak tylko mi pomóż... - Nakazał mi przez łzy. Jednym ruchem zdjęłam z siebie szlafrok i przyłożyłam do twarzy tancerza. Zaprowadziłam go do siebie, w obawie o SiWona. Nie chciałam, żeby widział co się teraz dzieje.
- Usiądź. - Rozkazałam HeeChul'owi kiedy byliśmy już na miejscu. Wyciągnęłam z torby apteczkę. Chwyciłam za waciki i bandaż. - Odchyl się. - Prawą rękę położyłam na czole wokalisty, a lewą delikatnie ciągnęłam za podbródek. Ostrożnie wytarłam cały płyn i zatamowałam krwawienie.
- Głupia. Najpierw mnie bijesz, a teraz mi pomagasz...?
- Siedź już cicho bo znowu stracę panowanie nad sobą i tym razem mocniej cię walnę.
- Na prawdę jesteś dziwna...
- Skoro tak sądzisz, to dlaczego wciąż się do mnie przyczepiasz?
- Sam nie wiem... To tak, jakby jakieś niewidzialne ręce ciągnęły mnie do ciebie.

Te ręce to miłość.

sobota, 22 września 2012

Rozdział 7.


Chciałam umrzeć. W tej chwili. Teraz. Już. Dajcie mi coś. Cokolwiek. Byleby pozbyć się tak bezużytecznej duszy jak moja. Tylko zawadzam. Droga wolna. 
Zabijcie mnie. 
Proszę...

Czułam się jak temperówka. Używa się mnie tylko wtedy, kiedy jest konieczna potrzeba. Całą resztę swojego życia grzecznie czekam na półce aż się ktoś mną zainteresuje. 
 Chwyciłam butelkę wódki. Wyszłam na dach. Doskonale wiedziałam jak może się to skończyć. Ale o to mi właśnie chodziło. Wymknęłam się cicho, niezauważona. Usiadłam na podłodze. Zimno... Wzięła pierwsze pięć łyków. Zakręciło mi się w głowie. Mocne... Kolejne siedem łyków. Wstałam, zakiwałam się, ale w ostateczności utrzymałam równowagę. Kolejne trzy łyki. Chwiejnym krokiem podeszłam do balustrady. Mocno chwyciłam się poręczy. Osiem łyków. Już trochę za dużo. Czyli działa. Więcej. Więcej... Wychyliłam się do przodu. Szklany przedmiot wyślizgnął mi się z ręki. Widziałam jak rozpryskuje się na chodniku na milion błyszczących kawałków. Żadna strata. I tak w środku nic już nie było. Zwiesiłam ręce w dół. Ktoś trzasnął drzwiami z tyłu.
- HeeChul? Jeśli to ty, to nie chcę cię widzieć... - Odepchnęłam się nogami najmocniej jak tylko mogłam. Leciałam w dół, i w dół... Ktoś krzyczał...To tylko sen? Błagam... Chcę się już obudzić. 
Światło zgasło.
Co za skurwiel zabrał światło?
Przyznać się!!! 
- Gdzie ja do cholery jestem? - Wyciągnęłam dłoń ku górze. Cała sina... Druga w bandażach... Czyli jednak przeżyłam? Co za nieudacznik... Nawet porządnie się zabić nie potrafię...
- Obudziłaś się? - Usłyszałam przejęty, drżący głos EunHyuk'a.
- Co ty tu robisz? 
- Nie pamiętasz? To nie HeeChul wszedł wtedy na dach... Tylko ja... Przepraszam...
- I tak bym skoczyła. - Przeniosłam wzrok na sufit. 
- Dlaczego?! - Wstał. 
- Ponieważ usłyszałam fałszywe słowa miłości z ust osoby, którą darzę uczuciem... 
- Iseul! - Wtulił się do mnie. - To nie powód, żeby tak bezmyślnie... - Ciężko oddychał. - Nie pomyślałaś o mnie? Że nie przeżyję bez ciebie?
- Bez przesady...
- Przestań! Może to i dziwne, ale przez te dwa tygodnie... Tak bardzo się z tobą zżyłem...
- Może i masz rację... Ale zostało półtora miesiąca. Po tym, znikniemy ze swojego życia. Na zawsze...
- Wcale tak nie musi być! - Mówił już przez łzy. - Możemy się widywać! Albo dzwonić! Kiedyś... Możesz nas też odwiedzić. - Kiwał głową przygryzając przy tym wargi. - Tylko oddychaj. Dopóki będziesz żyła, będę mógł spać spokojnie.
- Nie przejmuj się mną. Teraz czy za siedemdziesiąt lat... I tak umrę. Pytanie kto będzie pierwszy? Ostatnia osoba będzie miała najgorzej...
- Błagam... Nie umieraj teraz... - Uśmiechnęłam się.
- Przemyślę to.
- W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru. Od dzisiaj będę obok ciebie cały czas. Nie zdołasz się ode mnie odgonić.
- Zobaczymy. Prawdopodobnie to ty pierwszy odpadniesz... - Nabijałam się. Zachciało mi się pić. Podparłam się dwoma rękoma i usiadłam. Łokcie bolały mnie tylko trochę. Jak to możliwe, że po spadnięciu z takiej wysokości nic mi nie jest? Doprawdy... Nieudacznik ze mnie...
EunHyuk postanowił zabrać mnie na spacer. Chciał jeszcze coś zabrać ze swojego pokoju. Weszliśmy do apartamentu 1470. Usiadłam na łóżku i czekałam na wokalistę. Nagle do środka wszedł HeeChul. Odwróciłam od niego wzrok. Został totalnie zignorowany. Zastanawiało mnie, czy wiedział... Spojrzałam na Hyukjae. Napisałam mu SMS.
Wie? Powiedziałeś mu? 
Chłopak odczytał wiadomość i pokiwał głową. Zerknęłam na Chulie'go. Nie przejmował się moją obecnością. Do wnętrza apartamentu wpadł SiWon. Ukląkł obok siedzącego HeeChula i położył głowę na jego kolanach. Z całych sił starałam się ich ignorować, ale byłam chorobliwie ciekawa co się dzieje. 
- Boli mnie nadgarstek... Całą noc pisałem tekst nowej piosenki.. - Zaśmiałam się i odchrząknęłam. Dupek. 
- Pokaż. - Tancerz oplótł dłoń przyjaciela długimi palcami. Przyłożył ją do ust. Krew się we mnie zagotowała. 
Chuj.
Skurwiel. 
Idiota. 
Ćpun.
 Miałam nieodpartą ochotę rzucić się na ich dwójkę z pięściami. "EunHyuk, wracaj już bo nie wytrzymam." Kilka sekund później chłopak zjawił się w pokoju, jakby umiał czytać w moich myślach. 
- Chodźmy. - Uśmiechnął się do mnie. Spojrzał na parę naprzeciwko nas. Zrobił zniesmaczoną minę, złapał mnie za rękę i zaciągnął do wyjścia. Pozostali członkowie zespołu odprowadzili nas wzrokiem do samego progu dziwiąc się na ten widok. 
- Szybko potrafisz się pocieszyć. - Burknął HeeChul, kiedy już mieliśmy wyjść. 
- Ja się nie pocieszam. Ja się utrzymuję przy życiu. - Hyukjae stanął. Odwrócił się do tyłu. Podszedł do dwójki. Chwycił Chulie za szmaty i podprowadził go przede mnie. 
- Uderz go. - Powiedział zniżonym, wkurwionym tonem. 
- Co? 
- Walnij go, o jak nie, to ja to zrobię! 
- EunHyuk...- Stałam oniemiała. Przyglądałam się zdziwiona poczynaniom blondyna. Hyukjae jedną ręką trzymał przerażonego HeeChula, a drugą mierzył się do ciosu. SiWon zerwał się i chciał pomóc ukochanemu, jednak EunHyuk zdążył kopnąć go z całej siły w przyrodzenie. Blondyn spojrzał na mnie. 
- Ostatnia szansa. Uderzysz go? - Pokręciłam głową. HeeChul spojrzał na mnie przerażony wzrokiem błagając o litość. - Odwróć się. Wiem, że chciałabyś widzieć jak cierpi, ale jednak wolałbym... - Hyukjae wziął zamach. Wedle jego rozkazu ścisnęłam oczy i odwróciłam głowę. - Idziemy. - Nadal nie otworzyłam oczu. Nieoczekiwanie po moim poliku spłynął kryształ pozostawiając za sobą migocącą ścieżkę. - Dlaczego płaczesz? - Nie odpowiedziałam. EynHyuk złapał mnie w pasie i poprowadził do windy. Weszliśmy do środka. Objął mnie od tyłu i splótł ręce na brzuchu. Czułam jak jego ręce się trzęsą. Otworzyłam oczy. Miał na palcach resztki krwi. Zasłoniłam usta dłonią. Ukucnęłam ściskając w pięściach włosy. 
- Dlaczego to zrobiłeś...? 
- On już więcej cię nie zrani... Nie pozwolę mu na to...
______________________________________________________________
Z tego miejsca pozdrawiam Eru i Natalię, które się właśnie bawią na koncercie CN Blue w Londynie :> Mam nadzieję, że jeszcze żyją xD

czwartek, 20 września 2012

Rozdział 6.

Natalio ciesz się bo to na twoją prośbę tak pędzę xD
Okay, jadziem z tym koksem xD


Oszołomiona leżałam nadal na chodniku. Poczułam pieczenie na kolanie. No tak, zdarłam sobie skórę. Czemu mnie to nie dziwi? Przeturlałam się na brzuch i powoli wstałam. Za HeeChul'em nie było śladu... Co mu się stało? Byłam ciekawa kogo zobaczył... Podniosłam się i otrzepałam z piasku. Było mi zimno, w końcu był wieczór. Trzęsąc się i kulejąc na prawą nogę dokuśtykałam do windy. W środku zastałam EunHyuk'a. Czy to oznaczało, że Chulie zobaczył SiWon'a?
- Hej. - Powiedziałam zobojętniała.
- Co ci się stało?
- Ah.. Nic takiego. Przewróciłam się.
- Jesteś całą lodowata. Gdzie ty byłaś? Szukałem cię. - Założył na mnie swoją kolorową bluzę.
- Chodziłam... Tu i tam... Wszędzie..- Kichnęłam.
- I teraz będziesz chora. - Odparł z ironią w głosie. - Znów kichnęłam. Chłopak pokręcił głową. - Chodź. Dam ci  lekarstwa. Całe szczęście wziąłem ze sobą apteczkę na wszelki wypadek. - Pokiwałam grzecznie głową i poszłam za Hyukjae'm.
 Kiedy siedzieliśmy już wewnątrz pokoju nr 1470 klamka drzwi wejściowych powoli uchyliła się w dół. Do pomieszczenia wpadł SiWon napadający dosłownie na HeeChul'a. Wymieniali się gorącymi pocałunkami, wsuwali dłonie pod koszulę. Nie zauważyli nas. Mięśniak przycisnął mniejszego do ściany. Zaczął rozpinać koszulę kolegi. Chulie rozwarł lekko zamknięte oczy. Kiedy mnie dostrzegł, zaczął rzucać się jak poparzony. Wydarł się z objęć przyjaciela i stanął nade mną nieruchomo.
- Co ty tu robisz?! - Wgapiał się szeroko otwartymi oczami. Kiwnęłam głową wskazując na ranę na kolanie opatrywaną przez EunHyuk'a. Starałam się ukryć szok, jakim właśnie zostałam obdarzona. Czułam się, jakby toś zawinął moje serce w foliowy worek, szczelnie zawinął i wyrzucił przez okno. HeeChul poczochrał się po głowie. Zapiął koszulę i usiadł na łóżku. Hyukjae przyglądał mu się przenikliwie. - Pospiesz się. - Rozkazał Chulie, ale blondyn postanowił nie słuchać lekkomyślnego chłopaka.
 Kiedy opatrunek był gotowy wstałam i szłam w stronę drzwi, kiedy nieoczekiwanie HeeChul wziął mnie na ręce.
- Zabiorę cię. Nie możesz nadużywać tej nogi. - Wyszeptał i poszliśmy. Usadził mnie na fotelu. Sam przysiadł na łóżku. Lekko się zgarbił, splótł dłonie i oparł się o nie pod brodą. - Muszę  ci coś powiedzieć... - Zawahał się, po czym kontynuował. - Pewnie zdziwiłaś się widząc mnie i SiWon'a?
- Nie ukrywam, że byłam zszokowana...
- Więc wytłumaczę ci o co chodzi... Otóż jestem w związku z nim już jakieś dwa lata... Nigdy nie byłem z dziewczyną, a kiedy cię zobaczyłem to... Tak po prosu poczułem, że... Muszę tego z tobą spróbować.. Chyba nadal się we mnie nie zakochałaś?
- Nie. - Skłamałam.
- To dobrze. To była tylko taka... Eksperymentalna noc. - Oczy znów mnie piekły. - Byłaś pierwsza i pewnie ostatnia...
- Nie rozumiem...
- A co w tym trudnego do zrozumienia? Zabawiłem się tobą i tyle. - Skulił głowę. - Przepraszam. Przeszkadza mi to... Twoja figura... ciało... oddech. To po prostu nie dla mnie.
- Powinieneś już iść. - Wyganiałam go, żeby nie zobaczył moich łez.
- Jesteś zła?
- Wyjdź.
- Przepraszam!
- Ni chcę cię widzieć. - Tnące słowa rozpalały moje gardło.
- Iseul...
- Zraniłeś mnie.
- Przecież mówię, że mi przykro! - Wstał.
- Nie potrzebuję twojego współczucia.
- Więc co mam zrobić?!!! - Darł się.
- Po prostu zniknij. - Puste słowa odbiły się od gołych ścian.
- Tak po prostu?
- Tak... Jak nieosiągalne marzenia. Albo bańka mydlana. Po prostu niech cię już tu nie będzie. Inaczej będę płakać. Nie lubię płakać przy ludziach. Więc idź już. - Trzasnął drzwiami.

Rozdział 5.


Szybko się ubraliśmy. HeeChul stwierdził, że dołączy do reszty. Zostałam sama. Oniemiała podniosłam się z łóżka. "To na prawdę się stało??" Nic nie miało sensu. Zrobiłam krok w przód, żeby sięgnąć po wodę. Upadłam  na ziemię. Moje nogi... Wszystko mnie bolało.. Ale jak to? Przecież... Chulie! To był Chulie! Ten, który się na mnie wydarł! Przecież miał mnie dosyć! O co tutaj chodzi...?

 Zeszłam na śniadanie. Znów usiadłam na drugim końcu stołówki. Dostałam zamówione naleśniki, kiedy przysiadł się do mnie EunHyuk. Przeniosłam na niego wzrok. "O co chodzi?" Zapytałam w myślach.
- o się działo w nocy? - Wyplułam jedzenie i zaczęłam się krztusić.
- C.. Co?! - Powiedziałam przez łzy, które samoistnie wypływały wskutek dławienia się.
- Byłaś z HeeChul'em prawda? Co robiliście?
- Nic takiego... Właściwie to nie powinno to ciebie za bardzo obchodzić.
- A jednak. Obchodzi mnie.
- Daj spokój. Ode mnie niczego się nie dowiesz. - Wstałam i zmierzałam ku wyjściu.
- Doszło do czegoś? - Zapytał cicho, żeby nikt nie usłyszał. Zignorowałam go i wyszłam na plażę. Podbiegł do mnie. - Odpowiedz mi!
- Nie chcę! Nie muszę ci o wszystkim mówić!
- Myślałem, że się przyjaźnimy...
- Kolegujemy się. - Co ja bredzę?
- Ah tak..? Więc ci już nie przeszkadzam. - Odszedł ze zwieszoną głową. To nie trzymało się kupy. Zaciągnął mnie do łóżka facet, z który praktycznie nie rozmawiałam, a najmilszej dla mnie osobie powiedziałam, że nie jest moim przyjacielem? Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chcę się tego jak najszybciej pozbyć.
 Wróciłam do siebie. Z całej siły walnęłam się na łóżko. Kołdra nadal miała zapach jego perfum...
- KURWA! - Wydarłam się sama do siebie. - Nie mogę tego tak zostawić. Zapomnij o nim... zapomnij... - Waliłam się po głowie. Nagle coś zaczęło wibrować. Spojrzałam na szafkę nocną. Zostawił telefon. Do chuja, czy ja się kiedyś od niego uwolnię? Cholera, wypadałoby go zwrócić. A może sam wróci? Sprawdzę kto dzwoni... Hmm.. Dlaczego facet ma serduszko przy imieniu przyjaciela? To SiWon. Odebrać? Czy może lepiej nie... Eh, zostawię to... Lepiej stąd wyjść, jeśli nie chcę ich napotkać.
 Otworzyłam drzwi, przed którymi stał HeeChul. Niech to szlag.
- Zostawiłem komórkę... Mogę wejść? - Widziałam w jego oczach coś dziwnego...
- Pewnie. - Rozchyliłam drzwi i wpuściłam go do środka.
- Sprzątaczki jeszcze nie przyszły czy ich nie wpuściłaś? - Zaśmiał się patrząc na brudną wciąż podłogę. Zarumieniłam się lekko i wypuściłam go z apartamentu. - Wychodzisz gdzieś?
- Tak... - Cicho odpowiedziałam.
- Mogę się przyłączyć?
- Właściwie nie mam konkretnego celu, więc nie wiem gdzie nie nogi doniosą.
- Tylko żeby nie skończyło się jak wczoraj! - Dokuczał mi.
- Dlaczego wciąż o tym wspominasz?
- Bo mnie zadziwiłaś godząc się na to.
- Czyżby? - Poszłam przodem.
- Nie obrażaj się! - Dogonił mnie.
- Wiesz co? Teraz to ja zaczynam mieć cię dość.
- Serio? W takim razie wiesz jak ja się czułem.
- Ehhh.. .To co innego..
- Jak to co innego? Też się za mną szlajałaś!
- Oj już przestań. - Zamilkliśmy i wyszliśmy na główną ulicę. Nie patrzyłam przed siebie. Po prostu pozwalałam nogą powolnie stąpać jedna za drugą.
- Popatrz!
- Co znowu?
- Widziałaś kiedyś tak coś?
- Zwyczajne wózki linowe. Co w tym nadzwyczajnego?
- Przejedźmy się!
- Co?!
- Proooooszę!
- Przestań... nie mam ochoty.
- Iseuuuul! - Tak uroczo przeciągał sylaby! ^_^
- No dobra już... Ale tyko raz.
- Okej! - Podskoczył i zaciągnął mnie do kolejki.
 Straciliśmy jakąś godzinę, kiedy w końcu nas wpuścili. Weszliśmy do środka. Stanęłam przy obręczy. HeeChul stanął zaraz za mną obejmując mnie. Ruszyliśmy. Widok morza był zachwycający. Z odpowiedniej wysokości mona było dokładnie przyjrzeć się jego ogromowi. Chłopak zaczął mnie niespodziewanie całować.
- Przestań. - Odepchnęłam go od siebie.
- Ah przepraszam! Zapomniałem, że mnie nie kochasz. - Odparł ironicznie. Naburmuszona stanęłam na drugim końcu wagonika. Chciałam, żeby ta męczarnia się skończyła. Niezmierna cisza rozsadzała moją głowę. Słyszałam tylko szum przesuwających się drutów. Dosyć.
 Wysiedliśmy. Chulie cały wesoły skakał wokół mnie. Nie odzywałam się. Cały czas mi docinał. Byliśmy już obok hotelu, kiedy między jego zdaniami usłyszałam irytujący komentarz.
- Jesteś pewna, że z nikim wcześniej nie spałaś? Może zrobiłaś to nieświadomie? Tak jak wczoraj? - Nie wytrzymałam i uderzyłam chłopaka z całych sił w policzek. Upadł. Ne widziałam go, bo było ciemno. Nagle złapał mnie za nogę. Wylądowałam pod nim. Oparł się rękoma po obu stronach mojej głowy. - Co to niby miało być?! Chcesz mnie zabić?! - Wydarł się.
- Zasłużyłeś sobie! - nie poznawałam samej siebie. Chulie nów mierzył się do pocałunku, jednak udało mi się do odeprzeć. - Przestań już! Co ty sobie wyobrażasz?!
- Ja?! To tw.. - Zatrzymał się. Szeroko rozszerzył oczy. Nie patrzał na mnie. Ktoś stal przed nami. Nie widziałam jego twarzy. Nie mam pojęcia kto to mógł być. HeeChul zszedł ze mnie i w milczeniu odszedł.

środa, 19 września 2012

Rozdział 4.

Biegłam, biegłam i biegłam. Na czole pojawiły się pierwsze krople potu. Przyspieszone bicie serca. Nie dam już rady. Zatrzymałam się. EunHyuk niestety do mnie dołączył.
- Dlaczego uciekałaś? - Zapytał zdyszany.
- To chyba normalne...
- Więc celowo nas unikałaś? Tak myślałem...
- Dziwisz się mi? - Stałam pochylona połykając kolejne hausty powietrza.
- Przepraszam. - Powiedział krótko i usiadł na ziemi. - Ja... nie wiem co mnie opętało... Z jakiegoś powodu... nie potrafiłem się oprzeć...
- Nie powinieneś więcej tulić dziewczyny bez jej zgody...
- Wiem. Przepraszam.
- Już raz to zrobiłeś. Wytarczy.
- Będę cię przepraszał dopóki mi nie wybaczysz.
- Ale ja ci wybaczam!
- Serio? - Był w szoku.
- Tak... Dlaczego tak cię to dziwi?
- Bo Koreanki potrafią się bardzo długo gniewać o takie błahostki. Dziękuję Iseul!! - Podskoczył do mnie i objął mnie wbrew mojej woli. Mocno go od siebie odepchnęłam. Teraz byłam już zła. Chłopak stanął obok mnie z głową zwieszoną w dół. - Przepraszam. Znów się zapomniałem. - Niemal wyszeptał i odwrócił się. Przyłożył rękę do twarzy. Czyżby płakał? Nic nie widziałam... Zrobiło mi się go szkoda... - To może tak... Zjemy dzisiaj w czwórkę kolację na mieście?
- Serio? - Odpowiedział niepewnie.
- Tak. A dlaczego nie?
- Nadal chcesz mnie widzieć?
- Przecież to nie jakaś zbrodnia. Po prostu musisz nad sobą panować...
- Dobrze! To ja lecę po resztę! - Odwrócił się do mnie przodem. Policzki wciąż miał mokre. Czyli jednak płakał...
- Zaczekaj. - Wytarłam resztki. Hyukjae zdawał się być zdumiony.- Coś nie tak?
- Nie... W porządku. - Poszedł w stronę hotelu, a ja zamówiłam taksówkę.
 SiWon siedział nie odzywając się nawet słowem. HeeChul od czasu do czasu nerwowo na mnie zerkał. EunHyuk'owi morda się nie zamykała. Zastanawiałam się co im siedzi w głowach. Co myśli o mnie Chulie po ostatnim wydarzeniu? Pewnie mu teraz nieswojo. Ja z resztą też nie czuję się komfortowo.
 Wróciliśmy do hotelu. Zostałam w tyle razem z HeeChul'em.
- Przejdziemy się gdzieś? Gwiazdy świecą dzisiaj bardzo jasno... - Zapytał się. Byłam w ciężkim szoku. Więc dlatego tak dziwnie się zachowywał na kolacji? Chce mi coś powiedzieć? Poszliśmy wzdłuż plaży, dotarliśmy do ogrodu. Usiedliśmy na ławce i zaczęła się konkretna rozmowa. - Miałaś już kiedyś kogoś? - Już chyba nic nie dzisiaj nie zaskoczy.
- Szczerze mówiąc nie miałam wielkiego powodzenia u mężczyzn... - Uśmiechnął się.
- A ja unikałem kobiet, żeby nie robić afery wokół wytwórni. Widzę, że obydwoje jesteśmy niedoświadczeni. Ale nie rozumiem, jak inni chłopacy mogli przejść obok ciebie obojętnie.
- Bez przesady...
- Jak to? Nie uważasz siebie za kogoś wyjątkowego?
- Każdy jest wyjątkowy ale jednak... Ja jakoś specjalnie nie wyróżniam się z tłumu. Jestem taka... Przeciętna.
- Od razu zauważyłbym cię w tłumie więc nie gadaj takich głupot.
- Ale to wc...- Chciałam skończyć, ale przerwał mi nieoczekiwany pocałunek. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Ręce dygotały jak źdźbła trawy podczas wichury. Czy on szalał?
 W nieokreślony bliżej sposób znaleźliśmy się w moim pokoju. Byliśmy sami. Usiadłam na tapczanie i sięgnęłam po pilot do telewizora, kiedy chłopak znienacka wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
- Pragnę ciebie dzisiaj tak bardzo... że nie potrafię się opanować... - Chwycił za dekolt od mojej bluzki i rozciągnął do ku dołowi. - Nie odpędzisz się teraz ode mnie. - Leżałam nieruchomo. Jeszcze nie do końca wiedziałam co się właśnie dzieje. HeeChul łapczywie obdarł naszą dwójkę z ubrań i zgasił światło. Jego język docierał praktycznie wszędzie. Poczułam jak powoli wsuwa się... Aaa.... Syknął. Było mu dobrze. Widziałam to nawet w ciemnościach. Czułam jakby coś miało mnie rozerwać od środka. Wyginałam się we wszystkie strony. A on tylko przyspieszał. Przód, tył, przód, tył, przód... Już dosyć. Starczy. Nie chciał przestać. Miałam w oczach łzy. To tak bardzo bolało... Nagle się zatrzymał. Wciągnął go... Zabrudził podłogę. Spojrzał na mnie.
- Jak się czujesz?- Nie odezwałam się. - Hej! - Szturchnął mnie. Nadal brak odpowiedzi. - Zamierzasz tak teraz milczeć? Zrobiliśmy TO. Jesteśmy teraz ze sobą w pewnym sensie bliżej... - Przysunął się do mnie i penetrował moją twarz zimnymi palcami. - Powiedz mi... Jesteś we mnie zakochana. Mam rację?
- Nie.. - Szepnęłam z trudem maskując załamywane litery słowa. Chłopak zaczął się śmiać.
- Więc spałaś z kimś, kogo nie kochasz? Jaki to ma sens?
- Nie wiem... - Zapanowała cisza. Nawet nie poczułam kiedy zasnęłam. Rano n nadal u mnie był. Poranne światło oblało jego promienistą twarz. Jesteś szczęśliwy? W sumie to może i masz rację. Może i jestem w tobie zakochana ale się o tym nie dowiesz. W końcu zostało tylko półtora miesiąca...

Rozdział 3.


Minęło kilka dni. Przybrałam rolę "panienki na posyłki". Robiłam zakupy i doglądałam HeeChul'a kiedy reszta chciała gdzieś wyjść. Szczerze mówiąc podobało mi się to, poza faktem, że SiWon korzystał z mojej "funkcji" bardzo często.
 Chłopak został wypisany ze szpitala. Nie wymieniałam z nim wiele zdań, właściwie to nie był zbyt rozmowny. Martwiło mnie to, że EunHyuk wszędzie mnie z nimi zabierał. Mi też nie pasowałoby, gdyby jakiś obcy facet się mną opiekował i wszędzie łaziłby za moimi przyjaciółmi.
 Miął tydzień, odkąd Chulie został zabrany do szpitala. Czuł się już lepiej, co było widać nawet jego oczach. Miał bardzo ładne, czekoladowo - brązowe oczy. Wgapiałam się właśnie w idealne rysy jego twarzy, kiedy niespodziewanie odwrócił się w moją stronę.
- Tak właściwie, to dlaczego wciąż tu jesteś? Nie masz własnego życia?
- Ja.. No więc... - Zaskoczona nie miałam pojęcia co powinnam odpowiedzieć.
- Zaczynam mieć ciebie dosyć. Idź już sobie!
- Aaalee jaa..
- Wyjdź!! Nie rozumiesz, że twoja obecność mnie irytuje?!! W pewien sposób... Nie mogę tego znieść!! Dlaczego tak cię nienawidzę?!!! Nie podchodź już do mnie!!! Nie chcę cię widzieć!! - Ze łzami w oczach ukłoniłam się. Nie miałam nawet sił żeby się wyprostować. Byłam w ciężkim szoku. Do pokoju energicznym krokiem wszedł Hyukjae. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i zamknęłam wrota. Oparłam się o drzwi. Słyszałam głos EunHyuk'a.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Znów robisz z siebie księcia?!
- To nie moja wina! Ona się do mnie przyczepiła!!
- Przyczepiła?! Czy ty siebie słyszysz?! Ocknij się, człowieku! Ona się o ciebie martwiła!
- Jak każda dziwna fanka!
- Fanka?! Zanim jej nie powiedziałem, nie wiedziała kim jesteśmy! To nie jest fanka. Ona po prostu cię lubi!
- Jak to? Nie jest w naszym fandomie?
- Nie. Powinieneś ją przeprosić. Zaraz po nią pójdę. - Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę. Błyskawicznie wybiegłam z korytarza na schody i wdrapałam się na dach. Stałam przy krawędzi balustrady. Nie chcę do nich wracać. Skoro HeeChul ma mnie dość, to tak czy inaczej nie powinnam dać namówić się EunHyuk'owi.
 Miałam nadzieję, że nikt nie zdoła mnie znaleźć w moim ulubionym fotelu, ale niestety. SiWon mnie dopadł.
- Każą ci wracać. - Powiedział obojętnie nawet na mnie nie patrząc. Wstrzymywałam łzy z całych sił.
- Nie chcę. - Zakrywałam emocje.
- Nie obchodzi mnie to. Poproszono mnie, żebym cię przyprowadził. Ułatwisz mi zadanie?
Chodź ze mną... - Pokręciłam głową. - Skoro tak, nie pozostawiasz mi wyboru. - Chłopak chwycił mnie w talii i podniósł do góry.
- Co ty wyprawiasz?!
- A teraz pójdziesz?
- Nie!
- Okey. - Uśmiechnął się i przerzucił mnie przez ramię jak jakąś szmatę.
- To boli!
- Nie chciałaś współpracować to teraz cierp. Potraktujmy to jako karę. - Fuknęłam tylko i rozluźniłam się zrezygnowana.
 SiWon doniósł mnie do samego pokoju. Postawił mnie na ziemi i wepchnął do środka. Upadłam na podłogę potykając się o próg. Traktował mnie jak jakiegoś zbrodniarza. Nie podobało mi się to. EunHyuk podskoczył do mnie.
- Wszystko w porządku? - Przejął się. - Jak ty traktujesz dziewczynę?! - Wydarł się na mięśniaka, który tylko wzruszył ramionami i usiadł na swoim łóżku. HeeChul wstał chwiejnym krokiem. Podszedł do mnie, schylił się nisko opierając się o kąt krzesła. Hyukjae podbiegł do SiWona i siłą wyciągnął go na korytarz.
- Jaa... - Zaczął opornie chłopak kiedy zostaliśmy sami. - Powinienem ci przeprosić. - Zająkał się.
- Nie masz za co... Rozumiem cię. - Znów czułam to niemiłe kłucie w oczach. Ciężko mi się oddychało. Stopniowo, nieświadomie przyspieszałam tępa.
- Mimo wszystko..- Przerwał. Jego dłoń zaczęła dygotać na chwiejnym meblu.
Znienacka krzesło wyślizgnęło mu się i zaczął lecieć na podłogę. Odruchowo rzuciłam się na pomoc. Wylądowałam pod chłopakiem. Twarzą w twarz.
- Wszystko w porządku? - Czułam jak na moją buzię wpływa efektowny rumieniec.
- Tak. - Chłopak skulił się zawstydzony na podłodze. - Wiesz... Jesteś bardzo ładna... - Ścisnął w pięściach piżamę. Byłam zdumiona słysząc to z jego ust.
- Dziękuję... - Chyba odpowiednio zareagowałam? Siedzieliśmy jakieś piętnaście minut owinięci niezręczną ciszą. Słyszałam bicie jego serca. Waliło tak mocno... - Czym się tak denerwujesz? - Postanowiłam zapytać.
- Ja... Nie wiem... A ty się nie denerwujesz?
- Może trochę.. Ale... - Coś mi nie pasowało.
- Ale co?
- Nieważne... - Pokręciłam głową i wstałam. - Powinnam już iść. - Chłopak nie zatrzymywał mnie. Wywnioskowałam, że zapewne powstrzymywał się przed krzyczeniem na mnie. Przez cały czas tak dziwnie się zachowywał...
- Iseul! - Zawołał mnie EunHyuk kiedy stałam już przed swoimi drzwiami.
- Co się stało?
- Nic. Chciałem tylko zapytać, czy on cię przeprosił?
- Tak...
 - To świetnie! Idziemy zaraz na ognisko. Chcesz się do nas przyłączyć?
- Dziękuję, że mnie zapraszasz, ale dzisiaj chyba zostanę u siebie. - Położyłam dłoń na klamce, kiedy Hyukjae złapał mnie za ramiona.
- Proszę... Chodź z nami...
- Na prawdę... Nie powinnam. Zwłaszcza po tym co dzisiaj zaszło. Zwyczajnie nie mogę.
- Iseul! - Zdziwiłam się kiedy podniósł głos. - Jak możesz mi odmawiać?!
- Przepraszam, ale.. - Zacięłam się kiedy chłopak przytulił się do mnie i splótł dłonie na mojej klatce piersiowej.
- Nie daj się dalej namawiać... - Głos chłopaka zrobił się niższy.
- Ja... Przepraszam. - Zacisnęłam zęby, wyrwałam się z objęć i szybko zatrzasnęłam drzwi za sobą. EunHyuk dudnił w drzwi. Wołał mnie, przepraszał i krzyczał na przemian. Wślizgnęłam się pod kołdrę i zakryłam głowę poduszką. Z całych sił pragnęłam zagłuszyć działania wokalisty dobijającego się do pokoju.
 Później starałam się ich unikać. Chodziłam na plażę z dala od miejsca,w którym zazwyczaj odpoczywali. Siadałam zawsze na drugim końcu stołówki. Nie wychodziłam na dach. Minęło kilka dni. Żyłam w ciągłym lęku przed spotkaniem jednego z trójki mężczyzn.
 Jedak jak to w filmach Bóg się na mnie obraził. Idąc do apartamentu spotkałam EunHyuka.
- Hej! - Krzyknął za mną. Zaczęłam biec w dół (on schodził z góry). Gnałam przed siebie, byleby znaleźć się jak najdalej od chłopaka. - Iseul! Zaczekaj! - Słyszałam głos dobiegający zza moich pleców. Puściłam to mimo uszu i wciąż wyciągałam nogi przed siebie pokonując kolejne metry.

Rozdział 2.


Obudził mnie powiew wiatru. Podniosłam się do góry. Gdzie ja jestem? Okazało się, że wczoraj zasnęliśmy razem z EunHyuk'iem w fotelach. Jakoś nie zauważyłam kiedy usnęłam...  Rozmowa nam się kleiła, co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Ten wieczór był naprawdę pożytecznie spędzony.
 Chłopak uroczo zachrapał. Pomyślałam, że miło by było, gdybym go obudziła. Potrząsnęłam wokalistą.
- Hyukjae. Wstawaj!
- Ahmnom.. - Mlasnął i przewrócił się na drugi bok.
- Na prawdę macie problemy ze wstawaniem... - Mruknęłam pod nosem. - No nic. To pójdę do siebie. - Wstałam. Nagle chłopak chwycił mnie za nadgarstek.
- Poczekaj chwilę. Już wstaję. Tylko nie zostawiaj mnie samego, bo znowu zasnę.
- No to dalej. Ruszaj się.
- Iseul?
- Co?
- Zaniesiesz mnie?
- CO?! Chyba sobie żartujesz! Wstawaj! - Pociągnęłam ręką. Chłopak walnął tyłkiem o kafelki. Cicho zajęczał i wstał masując się po ekhm.... po miejscu, gdzie kończy się szlachetna nazwa plecy. Spojrzał na mnie zły.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo nie chciałeś wstać. Chodźmy już. Jestem głodna.
- Pójdźmy razem na śniadanie! Ale najpierw może sprawdzimy co u HeeChul'a?
- Dobrze. - Kiwnęłam głową.
 Zeszliśmy na piętro niżej. Pokój 1470. Stanęłam za tancerzem.
- Wejdź. - Machnął za mną ręką. Nikogo nie było... - Hmm... Gdzie oni mogą być?
- Może poszli zmienić opatrunek? Wczoraj bandaż powoli przemakał.
- Racja! W takim razie chodźmy sami. - Uśmiechnął się.

 - Co zamierzasz zamówić?
- Nie zastanawiałam się nad tym.
- Mogę ja coś dla ciebie wziąć?
- Powinnam ci zaufać? - Podejrzliwie spojrzałam na EunHyuk'a i usiadłam naprzeciwko niego.
- Możesz mi zaufać!
- W takim razie.. - Podekscytowany chłopak chwycił za menu.
 Wyszłam z restauracji przepełniona. Czułam jakby mój brzuch miał zaraz zacząć szurać się po podłodze. Hyukjae nie miał umiaru.
- Co będziesz teraz robić?
- Sama nie wiem...
- To może do nas wpadniesz? Właściwie to też nie mamy za wiele do roboty...
- Okay! - Ucieszyłam się. Może to się wydawać dziwne, że chodzę tak za praktycznie obcymi chłopakami, ale ja już taka jestem. Każdemu bezgranicznie ufam. Poza tym, wolę posiedzieć z nimi i zyskać wspomnienia, niż sama kisić się w swoim apartamencie. Tym sposobem znów znalazł się w pokoju piętro niżej. Usiedliśmy z wokalistą na tapczanie i włączyliśmy TV.
 Minęły trzy godziny. Za HeeChul'em i SiWon'em nie było ni śladu.
- Czy tylko ja mam takie coś, że zaczynam się niepokoić?
- Hmm.. Mi też wydaje się to podejrzane. - Odparłam niepewna. - Powinniśmy ich poszukać?
- Masz rację. Chodźmy!- Wstaliśmy i udaliśmy się do gabinetu lekarskiego. W środku nikogo nie było. - Gdzie oni mogą być...?
- Może do nich zadzwonisz?
- Nikt nie odbiera...
- Rozdzielmy się. ja sprawdzę górę, a ty dół.
- Okey. - Pobiegłam do windy. Serce powoli przyspieszało rytmu. Zastanawiałam się co im powiem, jak już się znajdziemy. Wjechałam na przedostatnie piętro. Przebiegłam przez cały, długi korytarz. Nikogo na nim nie zastałam. Dotarłam na dach. Nadal cicho. Kiedy zrezygnowana schodziłam ze chodów natknęłam się na Hyukjae.
- Mam pomysł. Chodźmy do recepcji. Musieli oddać klucze! - Zabłysnął chłopak.
- Racja! Że sama o tym nie pomyślałam. - Doszliśmy na dół. Kobieta za ladą przekazała nam, że po bruneta przyjechała karetka.
- Że co?! Dlaczego?
- Przykro mi, ale nie znam szczegółów. Mogę wam podać adres szpitala.
- Tak, poprosimy. - Dostaliśmy zwitek papieru. - Chodź. Pojedziesz ze mną. - Chłopak zaciągnął mnie do samochodu. Szczerze? Nie chciałam tam jechać, ale jednocześnie martwiłam się o zdrowie HeeChul'a. Szybko wystukał coś w GPS'ie i ruszyliśmy. Przez całą drogę nie mogłam się na niczym skupić. Byłam strasznie rozkojarzona. O co chodzi?
 Byliśmy pod budynkiem. Nie chciałam wysiąść. Bałam się tego, co mogę zobaczyć i jednocześnie obawiałam się reakcji dwójki na mój widok. Wnioskując po wczorajszym zachowaniu nie będą szczęśliwi kiedy mnie ujrzą.
- No chodź! Daj spokój Iseul! - Szarpał się ze mną EunHyuk. Jednak nie dawałam za wygraną i opierałam się do samej recepcji. Później szłam mimo woli. Zostaliśmy skierowani do pokoju na parterze. Hyukjae bojąc się, że zwieję, wepchnął mnie pierwszą do środka. Chulie leżał w łóżku, całą głowę miał oplątaną w bandażu. SiWon siedział zgarbiony na drewnianym krześle. Blondyn wszedł za mną i zamarł na chwilę. Zostaliśmy niezauważeni. EunHyuk podszedł do łóżka. HeeChul chyba spał. Umięśniony chłopak wydawał się płakać.
- Ej... Co się stało..? - Zachrypniętym głosem zaczął dociekać Hyukjae. SiWon pokręcił przecząco głową i powoli podniósł się z krzesła.
- Miał nagły atak... Z resztą wiesz, jak to on... Jego głowa tego nie wytrzymała... Ja... Nie wiedziałem co robić. Wezwałem pomoc i lada moment nas tu zawieźli. Nic nie widziałem. Chciałem być ślepy. Wszystko... Było we krwi... - Jego ręce drżały. Skrępowana pilne wsłuchiwałam się w słowa kolegi. Co kilka chwil przeszywały mnie dreszcze. Aż tak źle? Co się dzieje z HeeChul'em? Lepiej, żeby to się już skończyło.