poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 21.

- Idziesz? - Zabrzmiał zniecierpliwiony głos SiWon'a. Wybiegłam przed drzwi.
- Możemy iść.
- Świetnie. - Uśmiechnął się chłopak ubrany w garnitur i poszedł przodem. Reszta zespołu wychodziła kolejno za nim, dopiero później wyszłam ja. Wsiedliśmy do długiej limuzyny. Obok mnie usadził się LeeTeuk. Próbowaliśmy rozmawiać, ale oboje byliśmy zbyt zmęczeni, żeby móc mówić o czymś sensownym.

- Jesteśmy na miejscu! - Zaczął skakać podekscytowany Yesung. Wysiedliśmy z pojazdu. Czerwona suknia, którą na sobie miałam, była już pognieciona. Szłam ostatnia. Potykałam się o własne nogi. W powietrzu unosił się zapach zmieszanych perfum. Wilgotny wiatr gładził moje policzki. Uniosłam oczy ku górze.

Muszę poczekać jeszcze trochę.

Przed wejściem zostaliśmy przywitani przez niskiego mężczyznę. Zaprowadził nas do specjalnego pomieszczenia. Dookoła było całe mnóstwo kosmetyków. Chłopacy porozsiadali się na krzesłach. W mgnieniu oka zostali otoczeni przez fryzjerki, makijażystki i stylistki. To w końcu wielki dzień. Muszą być idealni.
Po kilku godzinach strojenia się nadszedł czas koncertu. To był ich ostatni koncert w Japonii podczas tej trasy, dlatego nalegali, abym przyjechała z nimi. Stałam za kulisami i przyglądałam się ich układom. Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam ich piosenek. Byłam mile zaskoczona przyjemnymi balladami. Każdy z nich co jakiś czas na mnie zerkał i uśmiechał się. Czuli moją obecność. Możliwe, że dodawałam im otuchy.
Pod koniec występu LeeTeuk wyszedł na środek sceny. Podniósł mikrofon przed usta i wydobył z nich muzykę. Muzykę tak magiczną, że miałam łzy w oczach. Serce mi kołatało do rytmu. Spojrzałam na fanki. Zaryczane i szczęśliwe buszowały za barierkami. Cieszyłam się widząc jaką radość chłopacy dają młodym kobietom. Na koniec utworu piosenkarz ukłonił się i zadał pytanie, które zwaliło mnie z nóg.
- Chcecie poznać dziewczynę HeeChula?!
- Co?! -Wrzasnęłam odruchowo zza kulis. Wszyscy pozostali zaczęli się chichrać i wyciągnęli mnie siłą na scenę. Stanęłam nieśmiało, obrzucona blaskiem fleszy. Lider podszedł do mnie i objął.
- Coś ty taka zawstydzona? - Szczerzył się. Posłałam mu wrogie spojrzenie i od razu zaczął chrząkać do mikrofonu. - Więc przejdźmy od razu do rzeczy. Chulie wraca już za tydzień. Pewnie się cieszycie? Osoba, którą tu widzicie będzie pierwszą, która go przywita po powrocie. Więc mocno wykrzyczcie jak bardzo kochacie swojego Oppę, a ona mu wszystko przekaże. - Miałam ochotę zabić Tuśka. Chciałam jak nigdy rzucić mu się do szyi i zacząć drapać, gryźć i kopać.
- Nie wybaczę ci tego. Pożałujesz. - Wyszeptałam tak, aby tylko on był w stanie usłyszeć co mówię. SiWon widząc co się dzieje, podszedł do mnie od tyłu i chwycił za rękę. Fanki wrzały z zazdrości i nienawiści. Wiedziałam, że teraz nie będzie już tak lekko. A wszystko przez niemyślącego lidera.


- Jak się czujesz? - Podszedł niepewnie Yesung gdy byliśmy już za kulisami. Nie odezwałam się słowem, mimo że bardzo lubiłam chłopaka.
- Przepraszam! - Wrzeszczał LeeTeuk. Jednak nie zamierzałam mu wybaczyć. SiWon przyglądał się wszystkiemu z boku.
- Lider czasami nie myśli. - Kucnął przede mną Kyuhyun. - Rozumiem, że jesteś zła. Ale mogłabyś się choć do mnie uśmiechnąć. - Wyszczerzył się. Jego oczy zalśniły. Na prawdę ledwo się powstrzymałam. Bardzo lubiłam młodego wokalistę, ale postanowiłam nie dawać za wygraną. Jestem zła na LeeTeuk'a i koniec.


Usłyszałam pukanie do drzwi. Wciąż byłam zła i nie wychodziłam z pokoju. Pomimo braku pozwolenia, do środka wszedł SiWon. Niósł tacę z jedzeniem. Nie wychodziłam na zewnątrz od trzech dni, co wiąże się z tym, że nic nie jadłam.
- Jak się czujesz? Marnie wyglądasz...- Milczałam. Bałam się. Bałam się gdziekolwiek wyjść, bo byłam pewna, że zostanę zaatakowana przez fanki. - Posłuchaj Iseul. Może i nasz lider nie postąpił w stu procentach dobrze, ale nie oznacza to, że masz nie jeść. HeeChul niedługo wraca. Nie może zastać cię w takim stanie. - Więc wszystko jasne. Nie martwił się o mnie, tylko o Chulie. to chyba już szczyt chamstwa. Ale nie mogę nic zrobić...
- Co mi przyniosłeś? - Spojrzałam na miskę.
- Ryż, zupę i małe przekąski. Chcesz zjeść? - Pokiwałam głową. Chłopak podsunął mi jako pierwszy ryż z warzywami. Nie wiedziałam, że jestem w stanie tak szybko jeść. W mgnieniu oka z naczyń poznikało wszystko. - Najadłaś się? - Uśmiechnął się.
- Tak. Dziękuję.
- Może chcesz się przejść?
- To chyba nienajlepszy pomysł...
- Dlaczego?
- Jak pójdę z tobą, fanki od razu pomyślą, że zdradzam HeeChul'a albo że zadowalam się tobą podczas jego nieobecności. Z kolei jeśli pójdę sama, to istnieje duże ryzyko, że zostanę napadnięta, zaatakowana i zraniona. Boję się wyjść.
- Pójdziemy razem. Zaufaj mi. Po prostu ubierz spodnie, owinie się ciebie w jakiś gruby szal i zaczerpniesz trochę świeżego powietrza.
- I co? Przez całe życie mam się tylko maskować? Zachowujecie się, jakbyście nie znali sasaengów.
- Dopóki nie wróci HeeChul...
- Na razie wolę zostać w domu. Dopiero jak to wszystko ucichnie, będę wybierać się na spacery.
- Jak wolisz. - Nastała niezręczna cisza.
SiWon siedział w moim pokoju bardzo długo. W końcu zrobiło się ciemno.
- Nie zamierzasz wyjść? - Zaczęłam się denerwować tym, że siedzi ze mną ponad godzinę. Przez cały czas siedział do mnie tyłem. Podeszłam do niego. Spał. Okryłam go kocem i usiadłam obok. - Ty też już jesteś zmęczony czekaniem? Odliczaniem dni do powrotu Chulie...? Doskonale wiem co czujesz. - Spojrzałam na twarz siedzącego obok. - Wiesz co? Jak śpisz jesteś zupełnie inny. Nie jesteś już tym przemądrzałym, twardym i złośliwym SiWon'em. Pewnie taki właśnie byłeś, kiedy mnie nie było... Zburzyłam twój idealny świat.. Niedawno to zrozumiałam. Przepraszam cię za to. - Wstałam i wyjrzałam za drzwi pokoju. Korytarz był pusty. Pobiegłam do łazienki.
 Wracając powrotem do siebie ujrzałam siedzącego w kuchni LeeTeuk'a, gadającego do siebie.
- Jestem kompletnym idiotą. Jak mogłem być tak głupi? Żeby nie pomyśleć o sasaengach!  Aish! Doprawdy! - Wstał gwałtownie i podreptał do okna, po czym oparł się o parapet. - Myśl, no dalej! Jak to jej wynagrodzić...? Powiedzieć fanom, że to nieprawda? Ale wtedy już mi nie zaufają... Albo powiem, że to jego siostra. Ale jeśli zobaczą ich na randce, podczas gdy się... - Zamilkł. Widocznie usiłował wybrnąć z sytuacji, w jakiej obydwoje się znaleźliśmy.  Zrobiło mi się go żal.
- Więc już sobie uświadomiłeś, że źle zrobiłeś? - Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy.
- Iseul! Słyszałaś, co mówiłem?!
- Tak. Ale to chyba nic szczególnego?
- Posłuchaj. Strasznie cię przepraszam. Nie wiem, o miałem wtedy w głowie. Ja... ja... Przepraszam! - Skoczył przede mnie ze łzami w oczach. - Wybacz mi. Proszę... - Jęknął.
- Czuję się nieswojo... Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Jeśli nie wybaczyłabym ci, wyszłabym na potwora. Ale jeśli ci wybaczę, wyjdę na uległą. To wybór mniejszego zła. Czyż nie? - Sięgnęłam po szklankę.
- Ale Iseul... Ty musisz...
- Ja nic nie muszę. - Przerwałam mu.
- Nie o to mi chodziło.
- Więc o co? - Chłopak zarumienił się.
- Z resztą... Nie ważne. Mam nadzieję, że wkrótce ci przejdzie. - Zgarbił się i poszedł do swojego pokoju. Ja również wróciłam do siebie. Było już po północy. Wszyscy spali. W pomieszczeniu było cholernie zimno. Odkręciłam grzejniki.
- SiWon... Obudź się! Przeziębisz się jeśli zostaniesz tu przez całą noc.- Nawet nie drgnął. Wciąż utrzymywał siedzącą pozycję na krześle stojącym przed oknem, na którym zwykł siadać HeeChul... Czy on zrobił to celowo? Nie wydaje mi się... Jest na to za tępy. Właściwie to fani lubią go chyba tylko za jego wygląd, który i tak z resztą nie jest idealny. Zauważyłam, że na scenie często się myli podczas wykonywania układów, a oprócz tego, jego głos często wymyka mu się spod kontroli. To przykre.
 Postanowiłam okryć młodzieńca kocami wygrzebanymi z szafy. Sama poszłam do łóżka, jednakże długo nie mogłam zasnąć. Moje serce skakało z radości, że zostały tylko trzy dni...


- List do ciebie! - Podszedł do mnie Yesung.
- Co to?
- Nie wiem. Otwórz.
- Za chwilę. - Podreptałam do siebie. Usiadłam na środku pokoju i chwyciłam za nożyk. Ostrożnie rozdarłam górną część żółtej koperty. Moim oczom ukazała się biała kartka z wytłuszczonymi literami "AKT ZGONU".  Trzymałam trzęsącymi się dłońmi papier, który falował i gniótł się coraz bardziej wraz z narastającymi drgawkami. Rozdziawiłam usta. Ale czy na pewno...? Imię, nazwisko, data urodzenia... Wszytko się zgadza... Zaraz. A przyczyna... NIEZNANA?! Ale jak to możliwe?!! Zaczęłam odchodzić od zmysłów. Proszę niezwłocznie udać się na identyfikację zwłok?!! - TO SĄ JAKIEŚ ŻARTY?!!! - Wrzeszczałam. Nie rozumiałam, o co chodzi. Przez uchylone drzwi wbiegli Kyuhyun i Yesung.
- Co się stało?! - Krzyknął starszy. Próbowałam mu powiedzieć, ale moje usta drżały i nie chciały wypuścić ze środka żadnych dźwięków. Młodszy wyrwał mi z ręki kartkę. Wraz z kolejnymi literami, jego oczy robiły się coraz większe. W końcu przestał czytać.
- Iseul... - Zabrzmiał łamiący się głos. Chłopak klęknął obok mnie i mocno do siebie przytulił. - Tak mi przykro... - Szeptał. Yesung tylko rzucił wzrokiem na rzucony na podłogę kawałek papieru. Zaczął szlochać.
- Co teraz będzie? - Zawyłam patrząc na niego. Ten pokręcił głową i podszedł do mnie od drugiej strony. - Muszę kupić bilet lotniczy i się spakować. Pojadę na dwa dni. Zorganizuję pogrzeb i wrócę.
- A jeśli nie zdążysz? Zaczekaj na HeeChul'a, to polecicie razem.
- Nie. On nie może się o tym dowiedzieć. Zachowajcie to w tajemnicy przed resztą zespołu.
- Możesz na nas liczyć. - Zapewnił nie Kyuhyun.

 Gdy w miarę się ogarnęłam, spakowałam dwa komplety ubrań i zamówiłam bilet przez internet na wieczorny lot. Jutro będę w Nowym Yorku.
Wybiegłam z domu. Musiałam dotrzeć na metro, a najbliższy przystanek znajdował się kilometr stąd. Było już ciemno. Ponure drzewa zdawały się iść razem ze mną. Szłam nieoświetloną uliczką parku. Miałam nadzieję, że w tych ciemnościach nikt nie zdoła mnie rozpoznać.
Po kilku minutach wkroczyłam na rozjaśnioną ulicę pełną sklepów i ludzi. Do pewnego czasu było dobrze.No właśnie. Do pewnego czasu. Nie minęło pięć minut, kiedy jedna dziewczyna przechodząc obok mnie, rozpoznała moją twarz. Zaczęła wrzeszczeć coś tak szybko, że nie byłam w stanie tego zrozumieć. Za kilka chwil zostałam otoczona przez grupę sasaengów. Nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy była ich cała masa. Starałam się przez nie przedrzeć, ale napierały na mnie z każdej strony tak bardzo, że zrobiło mi się słabo. Ktoś wbijał paznokcie w moją twarz. Inne kopały mnie po nogach. Byłam bezsilna. Próbowałam się wyrwać, ale mnie złapały za ubrania, zaczęły je rozdzierać i obijać moje ciało. Fanki, które były dalej ode mnie obrzucały mnie kamieniami i wszystkim innym co się nawinęło. Przewróciłam się. Co najmniej dziesięć dziewczyn po mnie skakało, a reszta kopała. Słyszałam jak pękają moje kości. Widziałam coraz mniej. Powoli traciłam czucie. Plułam krwią. Nie słyszałam nic. Zniknęłam.

HeeChul

- Tak, słucham? 
- HeeChul? Gdzie jesteś? - LeeTeuk brzmiał na zdyszanego. 
- Jeszcze w samolocie, ale zaraz lądujemy. Coś się stało? 
- Nie, po prostu przyjechałem po ciebie za wcześnie. 
- Jest z tobą Iseul? - Uśmiechnąłem się. 
- Nie. Spotkasz się z nią jak już wylądujesz. Na razie musimy się zobaczyć. Nie możesz zastać jej nieprzygotowany. 
- Masz rację! Pójdziemy na zakupy i dopiero wtedy się z nią spotkam. Do zobaczenia! 
- Pa.
Ahh ten nasz lider... o wszystko się zawsze troszczy.
- To Tusiek? - Zapytał siedzący obok mnie EunHyuk.
- Tak, ale po was przyjedzie Yesung.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Nie. Po prostu ja jadę na randkę.
- Aa... - Burknął. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Wyjrzałem za okno. Za chwilę powinniśmy być na miejscu. Już nie mogę się doczekać. W końcu zobaczę moją Iseul!


- Mam nadzieję, że wziąłeś kartę kredytową?
- Ciebie też miło widzieć. - Uśmiechnął się lider.
- To gdzie jedziemy najpierw?
- Tak, dobrze się czuję, a co z resztą?
- Oj już przestań! Zero wyrozumiałości.- Pokręciłem głową.
- Wsiadaj. - Zaśmiał się i kiwnął głową w stronę samochodu. Byłem niesamowicie podekscytowany. Nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się w sklepie. Garnitur, koszula, krawat, buty, perfumy... i oczywiście kwiaty. Chyba mieliśmy już wszystko.
LeeTeuk prowadził auto.
- Musisz o czymś wiedzieć.
- Co takiego?
- Musimy pojechać do szpitala.
- Dlaczego?
- Ja... Sam zobaczysz. Będę czekał na ciebie w aucie. - Nie rozumiałem jego zachowania. Nie powinniśmy jechać do domu?

Lider odprowadził mnie przed biały budynek. Wcisnął mi do jednej ręki kopertę, a do drugiej kwiaty.
- Przeczytaj to, zanim wejdziesz do pokoju 23. Nie waż się otwierać tego wcześniej. Powodzenia. - Ukłonił się i odszedł. Nie rozumiałem o co mu chodziło. Wszedłem do środka. Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem kartkę.
"Wiedziałem, że nie będę w stanie ci tego powiedzieć, dlatego przygotowałem wcześniej list. To wszystko ... To moja wina. Zajrzyj do internetu. Przepraszam." 
Przyspieszony oddech. Drgawki. Co się do cholery stało?! Z impetem szarpnąłem za klamkę.
- Iseul...? - Moje serce w jednej chwili pękło na pół. Z rąk wypadł bukiet i koperta. Podszedłem bliżej.
- Wiedziałam, że przyjdziesz. - Uśmiechnęła się. Jej głos był słaby. Nigdy tak nie brzmiała.
- Iseul... - Klęknąłem obok niej. - Co się stało.? - Zakryłem dłonią twarz, żeby nie była w stanie dostrzec moich łez. Wszędzie były plastry, bandaże i aparatura.
- To był mały wypadek...
- Mały?! Czy ty wiesz co mówisz?!
- Nie krzycz proszę...
- Przepraszam.
- Stęskniłam się za tobą. - Uśmiechnęła się. Ale ja widziałem. Widziałem, jak bardzo ją to boli. To, że do mnie mówi. Że się uśmiecha. Że oddycha. Nie wytrzymałem.
- Iseul... Dlaczego o siebie nie dbałaś..?
- SiWon o mnie dbał. Jak już umrę...
- Nie mów tak! - Przerwałem jej. - Nie umrzesz!
- HeeChul... - Brzmiała tak przyjemnie... - Ja to czuję. Z każdą minutą, ja coraz lepiej wiem.
- Przestań! Uratuję cię! Zobaczysz!
- Wiem, że umrę. Każdego to czeka. Nie musisz tego przede mną ukrywać. Jestem ludzkim wrakiem. Nie sądzisz? - Zaśmiała się. - Zastanawiam się ile czasu mi zostało... Tak wiele chcę ci jeszcze powiedzieć..Ale jedno jest najważniejsze. Kim HeeChul. Spójrz na mnie. - Posłuchałem prośby. - Przez cały ten czas zapomniałam jak wyglądasz... Czy to nie zabawne? Wyładniałeś. - Nie mogłem wstrzymać łez. - Bądź z SiWonem. On jest tego wart.
- Iseul.
- Kocham cię. Przepraszam, że nie byłam w stanie wcześniej ci tego powiedzieć.
- Nie przepraszaj. - Chwyciłem ją za rękę.
- Kocham cię...- Jej oczy zaczęły powoli się zamykać. Przeraziłem się.
- Hej! Iseul! Słyszysz mnie?! Iseul!!! - Trząsłem nią. - Nie umieraj! Proszę! - Wydarłem się. Ścisnęła moją dłoń.
- A ty? - Szepnęła wyczerpana.
- Kocham cię! Kocham najbardziej na świecie! Więc nie odchodź! Nie jesteś wrakiem! Żyjesz i będziesz żyła!
- Gdy spojrzysz na niebo... wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie... ponieważ ja będę mieszkała i śmiała się... na jednej z nich... - Wzięła głębszy wdech. - Umieram...
- NIE!!!
- Ko... Cham...
- Iseul!!!
- Uś... mie... haj... się...- Wypuściła powietrze. Aparatura zaczęła przeraźliwie piszczeć. W mgnieniu oka odciągnęli mnie od łóżka. Wybiegłem. Po drodze chwyciłem gazetę. "LeeTeuk ujawnił tożsamość kobiety HeeChul'a z Super Junior. Pobita trafiła do szpitala". Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Moje serce się zatrzymało. Z całych sił pobiegłem najszybciej jak to możliwe do samochodu. Lider stał tuż obok. Chwyciłem w pięści jego kołnierz i rzuciłem nim o ziemię. Zacząłem go okładać, dopóki nie rozdzieliła nas policja.
- Wiesz, że nie mogę bez niej żyć?!!
- Przepraszam.
- Samo przepraszam nie wystarczy!!! - Wyrywałem się jak mogłem. - Nienawidzę cię!

~ĘD~

http://shineeyaoibigbang.blogspot.com/  Zapraszam ^^

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 20.


- Wiedziałeś?
- Po przyjeździe powiedział praktycznie każdemu... Poza tobą.
- Ale... Dlaczego?
- Chciał cię chronić. Starał się wszystko zataić, ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu, bo i tak się o tym dowiesz.
- Nie rozumiem jednej rzeczy... Dlaczego mi to mówisz?
- Nie możemy się wiecznie nienawidzić.Jak nadal będziemy się kłócić, nie będzie mógł wyjechać spokojnie.
- SiWon... Ty na prawdę go kochasz.
- Tak. Ale wybrał ciebie, więc bądź wyrozumiała. Pogodziłem się już z nim. Uszanowałem tą decyzję, ale nie pozwolę, żebyś go zraniła.
- Kto tu kogo rani?
- Nie tylko ty cierpisz. Zacznij myśleć trochę o innych.
- Ale mimo wszystko.. Zostawia nas na dwa lata.
- Jesteś za bardzo zmęczona, żeby tak intensywnie o tym myśleć. Idź już spać.
- Dziękuję. - Skinęłam głową i przytuliłam chłopaka. Ten zszokowany siedział nieruchomo i czekał, aż zniknę za drzwiami swojego pokoju.
 HeeChul siedział przy oknie. Światła przejeżdżających samochodów odbijały się od jego skóry.  Księżyc jasno świecił, jeszcze mocniej naświetlając pokój. Usiadłam na łóżku.
- Wciąż czekam, aż powiesz, że to tylko głupi żart. Albo przynajmniej, że obudzę się z tego koszmaru leżąc obok ciebie na plaży.
- Niestety, rzeczywistość bywa bolesna. Jestem bezradny. Nie chcę cię zostawiać, ale... nie mam wyjścia...
- Heenim, ja... - I znów to samo. Te dwa słowa za żadne skarby nie chciały wydostać się z moich płuc.

Kocham cię

Z całych sił starałam się to wykrzyczeć. Rezultaty były... Właściwie to nie było rezultatów. Żadnych. 
 Stanęłam naprzeciw chłopaka. 
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Ale skoro jesteś bez wyjścia, to nie oglądaj się za mną i spełniaj swoje obowiązki. - Uśmiechnęłam się ukrywając wybuchający we mnie smutek. Czułam się jakby ktoś zainstalował bomby w całym moim ciele i w jednej chwili wszystkie wysadził razem ze mną. Chciałam zniknąć razem z nim na te dwa lata. Lub zapaść w stan hibernacji na cały ten okres. Nie wyobrażałam sobie życia bez Heenim'a. Nie wyobrażałam sobie nic.

Nie chcę żyć w przyszłości, w której nie ma ciebie.

Nad rankiem zastałam HeeChul'a, który ciąż był przyklejony do szyby. 
- Nie spałeś? - Usiadłam. Milczał. - To tak jak ja. Wciąż myślę, czy to na prawdę ... - Nie skończyłam, ponieważ w moim gardle powstała klucha, która nie pozwalała mi na swobodne rozmawianie. 
- Już czas. - Podniósł się. Przez cały czas nie odwracał się do mnie twarzą. Starał się wszystko przede mną ukryć. 
- Zaraz wyjeżdżamy. - Wpadł do naszego pokoju EunHyuk. 
- Ty też...? - Znów zaczęłam płakać. - Nie wierzę w to, że mnie zostawiacie. 
- Ale ... Iseul...  - Spojrzał na mnie. - Nie płacz. Proszę! Bo ja też zaraz... - Zakrył usta dłonią, gdy dojrzał twarz Chulie. Nie wiedziałam co się dzieje. - HeeChul... - Jękną, rzucił torby na ziemię i rzucił się na szyję przyjaciela. Przyglądałam się, jak wbijali palce w swoje szczupłe sylwetki. Heenim zaczął się dusić. Wtedy do mnie dotarło, że płakał całą noc. A ja głupia nic nie zrobiłam... 
- HeeChul.... Przepraszam. - Skuliłam się i kurczowo ściskałam brzuch, który zaczął niesamowicie mnie boleć. Chłopak podszedł do mnie i mocno chwycił za ramiona. Spojrzał mi prosto w zapłakane oczy. Byłam panicznie przerażona. - Heenim... Mój Heenim. - Odgarnęłam włosy z twarzy wokalisty. 
- Kocham cię. - Przeszył mnie dreszcz. HeeChul zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach czuły pocałunek, po czym wstał, złapał za torbę i wyszedł. Wybiegłam za nim i ścisnęłam go w pasie. 
- NIE! NIE! NIE! Nie puszczę cię!! 
- Iseul. - Burknął SiWon. - Spoważniej. 
- Ale... Ale ja..
- Chodź. - Umięśniony mężczyzna złapał mnie i zaciągnął do kuchni. Wyrywałam się z całych sił. Chciałam widzieć Chulie, dopóki mogłam.
- Puszczaj! SIWON!!! - Piszczałam. Cały zespół przyglądał się mi ze współczuciem. Nie obchodziło mnie nic. Chciałam po prostu zostać. Zostać przy nim.

piątek, 19 października 2012

Rozdział 19.


Po ostatnim "zajściu" staraliśmy się z HeeChul'em spędzać wspólnie jak najwięcej czasu. Szczerze mówiąc średnio nam to wychodziło, ale cieszyliśmy się razem spędzonymi chwilami.
 Zaczęła się niechciana wiosna. Drzewa poubierały się w kwieciste suknie, a na niebie wisiała żółta kula, topiąca pozostałe resztki śniegu. Wiedziałam, że niedługo powinnam wyjechać, jednak nie chciałam tego ani trochę. Postanowiłam zostać w Japonii do końca wiosny. Przynajmniej tyle uda mi się osiągnąć.
 Ze snu wybudził mnie ożywiony głos Chulie.
- Tak się zastanawiam... Właściwie to nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. To straszne.
- Kyrweksfjburiealiefu. Ja jeszcze śpię, a ty mi o takich rzeczach zaczynasz paplać. Zaczekaj jeszcze kilka minut...- Chwyciłam za kołdrę i ułożyłam głowę na poduszce.
- Więc nic już dla ciebie nie znaczę? Znudziłem ci się i nie chcesz już ze mną być?
- To nie tak. Po prostu chcę jeszcze pospać.
- Jeśli mnie kochasz, to chodźmy dziś na randkę. Bądź gotowa o 12. - Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta. Leniwie usiadłam na łóżku i podeszłam do szafy. Po długim czasie udało mi się wybrać sukienkę i poszłam ogarnąć się do łazienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone ze względu na to, że nie pozostało mi wiele czasu.



- Możemy iść? - Zapytał mnie po drodze Heenim. 
- Ale śniadanie...
- Spokojnie. Zjemy na mieście. - Pewny siebie uśmiechnął się i zabrał mnie do samochodu. Pojechaliśmy do restauracji przypominającej tą, w której stołowaliśmy się podczas wakacji. 
- Skąd w Japonii wzięło się takie miejsce jak to? 
- Widzisz... Jeszcze mnie do końca nie znasz. 
- Co zamierzasz dzisiaj z nami zrobić? 
- Zobaczysz. Mogę zagwarantować, że będziesz zadowolona. 
- Doprawdy? 
- Tak! Wiesz co? Weźmy to do samochodu i skończymy jeść w drodze. Musimy się pospieszyć. 

Jechaliśmy bardzo długo. Wciąż zastanawiałam się co ten szaleniec wykombinował. Po pierwszej godzinie jazdy, dotarliśmy na drogę poza miastem. Dookoła rozciągały się lasy, łąki i pola. Widoki z okna były niesamowite. Z chęcią się im przyglądałam. HeeChul nic nie mówił. Chyba nie chciał przez przypadek zdradzić swojego sekretu.

- Widzisz to? Niesamowite...
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Ta droga z czymś mi się kojarzy... Nie wiem, z czym dokładnie. Nie mogę sobie tego przypomnieć. Wydaje mi się, że EunHyuk wiedziałby, o co chodzi. 
- Dlaczego akurat on? 
- Sam nie wiem... 
- A o z SiWon'em? 
- Nie chcę go o to pytać... Pewnie jest na mnie zły. W końcu bardzo go zraniłem. Ale nie martw się. Nie zostawię cię nigdy. Zamknąłem już tamten rozdział. 
- Wierzę ci. Daleko jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu. 
 Zatrzymaliśmy się na parkingu. Chulie złapał mnie za rękę i poszliśmy w pewne miejsce. Słowami nie opiszę mojego zachwytu. Lepiej będzie po prostu wszystko ilustrować. 

Spacerowaliśmy wspólnie podziwiając malowniczy park. Zastanawiało mnie, czy ktoś dowiedział się o naszym wypadzie. Miałam nadzieję, że EunHyuk i SiWon pogodzili się już z naszymi uczuciami. 







Usiedliśmy na ławce, żeby odpocząć. HeeChul spojrzał mi prosto w oczy.

 <3

- Iseul... Kocham cię. - Jego uśmiech mnie onieśmielał. Zerwałam kontakt wzrokowy i zakłopotana zaczęłam się wiercić. - Dlaczego tak się denerwujesz? Coś się stało? 
- Nie. Ja po prostu... - Chciałam uciec. Moje ciało wymykało się spod kontroli, ale umysłem starałam się opanować sytuację. Czułam, jak na moją twarz wypłynął ogromny rumieniec. 
- Jesteś urocza... - Zachichotał i pocałował mnie w usta. - Skoro tak bardzo się denerwujesz, chodźmy do samochodu. To jeszcze nie koniec atrakcji. - Nie mówiąc nic poszłam razem z chłopakiem. Byłam na siebie wkurzona. Teraz będzie mnie jeszcze bardziej podejrzewał. Ale dlaczego te słowa tak nie paraliżują? 

Czy to dlatego, że on je wypowiada? 



Tak właśnie.Pojechaliśmy do oceanarium. Po zwiedzeniu całej atrakcji poszliśmy gdzieś pieszo. Byłam w tej chwili gotowa na wszystko. 




Zabrał mnie do jaskini. Później pojechaliśmy na plażę. 

Położyliśmy się na pisaku i oglądaliśmy gwiazdy. Czułam się, jakby nie było czasu. Nikt nas nie kontrolował. Byliśmy po prostu sobą. 
- Gdyby ciebie nie było, Iseul, nie wiem, co by się ze mną stało. 
- Na pewno nie byłoby ciebie tu i teraz.
- Cóż. Kto wie... 
- Hej! - Zaczął się śmieć. Przeturlałam się na niego. - Chcesz zginąć? 
- Z twojej ręki zawsze. 
- Wariat. - HeeChul Zamienił się  ze mną miejscem. Teraz to on leżał na mnie. 
- Wariatem jest ten kto ginie, czy ten, kto zabija? - Śmiał się. 
- Zostałam sprowokowana. - Wesoło odszczekałam. 
- Och ty. - Uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku. - Jak ty to robisz, że jesteś taka śliczna? 
- Nie mów tak. - Spoważniałam. 
- Haha! Zawstydziłaś się?! - Milczałam. - Myślisz, że ja jestem teraz spokojny? Czujesz, jak wali mi serce? 
- Chulie... - Spojrzałam chłopakowi w oczy. Zostaliśmy tak przez jakieś dziesięć minut. W zupełnej ciszy pozwalaliśmy sobie na zatapianie się w swoich spojrzeniach. W końcu wstaliśmy i poszliśmy dalej. 


Spacerowaliśmy wzdłuż rzeki. W lustrze wody odbijały się różowe, wiosenne drzewa oświetlane milionami świateł ulicznych lamp. 




Pojechaliśmy do domu. Było już bardzo późno. Siedzieliśmy z HeeChul'em w kuchni zajadając kolację.
- I jak? Podobało się? 
- Oczywiście! - Rzuciłam się na szyję chłopakowi. - Chcę więcej takich wypadów! - Chulie spoważniał. - Coś się stało? Jesteś jakiś spięty...
- Właściwie to... Miałem nadzieję, że na długo to zapamiętasz, ponieważ ja... Nie bez powodu jechałem do Seul'u. Przywiozłem ze sobą wezwanie do wojska dla siebie, Donghae i Eunhyuk'a. 
- Co?! - Wydarłam się zdumiona. - Ale jak to..? - W oczach miałam łzy. 
- Niestety. W Korei jest obowiązkowa służba.
- Więc dzisiejszy dzień był... Na pożegnanie? 
- Można tak to nazwać. - Heenim wstał, odstawił kubek do zlewu i zmierzał w stronę pokoju. Zatrzymał się przed drzwiami. - Jestem zmęczony. Ty też powinnaś zaraz iść spać. 
 Skulona siedziałam na krześle i ryczałam. Nie wiedziałam, czy HeeChul mnie słyszy. Byłam pewna, że przeżywa to tak, jak ja. Nie obchodziło mnie, że mogę kogoś obudzić. Po prostu płakałam. 
 Znienacka usłyszałam szczęk opadającej klamki. Zza drzwi wyłoniła się dobrze zbudowana sylwetka. Nie wiedziałam kto to, ponieważ łzy nie przestawały lecieć. Uniosłam głowę lekko do góry. 
- Co ty robisz? - Dobiegł do mnie głos SiWon'a. W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem. Po chwili kolejne i kolejne... - Powiedział ci? - Pokiwałam głową. - Nie przejmuj się. - Nieoczekiwanie usiadł obok mnie i zaczął pocieszać.- To tylko dwa lata. Wróci i będzie po krzyku. 
- Nie wytrzymam tyle bez niego. - Wyszeptałam zachrypniętym głosem. - Najpiękniejszy dzień mojego życia zamienił się w koszmar. Nie wierzę...

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 18.


Choinka stojąca na środku salonu mieniła się milionami kolorów.
- Powinniście przesunąć ją pod okno. Przecież tutaj w ogóle nie ma miejsca!!- Kłóciłam się z resztą.
- Tak jest dobrze. - Zapewniał mnie Shindong.
- Zawsze tak ustawiamy nasze świąteczne drzewko. Zaraz przekonasz się dlaczego. - Powiedział roześmiany Hyukjae.
- Za chwilę zaczynamy! - Oświadczył LeeTeuk. W dormie panował chaos. Każdy robił coś innego, krzątał się gdzieś między pokojami.
- Zaczyna się! Chodź! - Pociągnął mnie za sobą HeeChul. Wszyscy, poza liderem, wyszli na balkon.
- Aaaahh szukamy pierwszej gwiazdki, tak?
- Zgadłaś. Widzisz jakąś? - Zapytał nieśmiały Donghae. Zaprzeczyłam i dalej wpatrywałam się w granatowe niebo. Minęło 10 minut, kiedy ktoś zaczął krzyczeć.
- O! Tam jest! Widzę! Widzę!!! - Wydzierał się EunHyuk.
- Faktycznie! Chodźmy! - Darł się Ryewook. Wszyscy hurtem weszli do domu przez wąskie drzwi.
- Usiądź. - Rozkazał mi Chulie. Wszyscy rozsiedliśmy się dookoła choinki pod którą było już całe mnóstwo prezentów.
- Więc o to chodziło...
- Ciii. Teraz będziemy śpiewać i jeść. - Uciszył mnie Sungmin.
 Przez cały czas było bardzo wesoło. Każdy był zadowolony z prezentu, smaczne potrawy zostały profesjonalnie przyrządzone. Czułam się niesamowicie. Pierwszy raz w życiu w taki sposób spędzałam wigilię. Po obrzędach zmęczona położyłam się na łóżku.
- Ahh to było wspaniałe... Nie da się opisać słowami mojego szczęścia. - Westchnęłam.
- Czyli podoba ci się?
- Oczywiście! Gdybym mogła, to zawsze spędzałabym tak święta! Ale mój tata jest bardzo zapracowany...
- A mama?
- Nie żyje.
- Przepraszam... Nie wiedziałem. - Zmieszany HeeChul zwiesił głowę.
- Spokojnie. Już do tego przywykłam. Prawdę mówiąc, nie mogę sobie przypomnieć jej twarzy... Zawsze, kiedy chcę ją odtworzyć w myślach, widzę kogoś zupełnie innego.
- Mimo to, jesteś bardzo dobrze wychowana.
- Przez opiekunkę, której mój tata płacił za każdą godzinę. Chciał dla mnie jak najlepiej, ale źle się za to zabrał.
- Może zamieszkasz tutaj? Razem ze mną.
- Wiesz Chulie... - Zmieszałam się zastanawiając się jak wyrazić moje myśli w odpowiedni sposób. - Zostanę do wiosny, tak jak chciałeś, a później pomyślimy. Bądź co bądź, mój tata musi się najpierw zgodzić.  Jeśli spodobałby mu się pomysł z przeprowadzką, możliwe, że sam kupiłby nam dom. Ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Dobrze. - Podszedł do mnie, objął mnie w pasie i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Wziął mnie na ręce i poszedł do łazienki. Zrzuciliśmy ubrania i weszliśmy pod obszerny prysznic. Rozgrzane dłonie HeeChul'a docierały wszędzie. Niechcący łokciem trąciłam o kran i zmieniłam wodę na lodowatą. Heenim zaczął skakać i szybko zmienił temperaturę na ciepłą.
- Uważaj trochę.
- Zabawnie wyglądałeś!
- Zabawnie? Ja ci dam, zabawnie. - Uśmiechnął się i podniósł mnie do góry. Oparł mnie o zimną ścianę. Lekko się wzdrygnęłam, po czym przeniosłam dłonie na jego ciepłe policzki. - Musimy częściej to robić..
- Co masz na myśli?
- To co teraz robimy. Dopóki mamy okazje... Dopóki jesteśmy razem...
- Jeszcze nigdy ci tego nie mówiłam... - Nieśmiało zaczęłam.
- Możesz powtórzyć?
- Nieważne... - Wtuliłam się w szerokie ramiona bruneta. Tym razem to, co robiliśmy sprawiało mi ogromną przyjemność, mimo bólu. Słodycz i pożądanie wypełniły mój organizm. Byłam w stanie zrobić wszystko, byle móc pozostać w tym stanie.

Wybacz, że nie mam odwagi, żeby ci to powiedzieć.... 
Mam nadzieję, że rozumiesz to bez słów~~

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 17.

LeeTeuk!!


Podbiegłem do samochodu. Usłyszałem krzyki dwójki, która została na górze. Pociągnąłem za klamkę i wsiadłem do auta. Oparłem lewy nadgarstek o kierownicę i uniosłem oczy ku górze. 
- LeeTeuk, ty idioto. I dlaczego płaczesz dzbanie? Na prawdę jesteś głupi... - Gadałem do okna wstrzymując emocje. Minęło kilka ładnych minut, aż w końcu w moich oczach nazbierało się wystarczająco dużo łez. Czułem jak moje serce obija się o ściany klatki piersiowej. Okropne kłucie w gardle nie dawało mi spokoju. Myślę, że lepiej byłoby być pobitym, niż siedzieć samotnie w takim stanie, w jakim w tej chwili się znajdowałem. Szybko wytarłem policzki, kiedy dostrzegłem ucieszoną Iseul idącą w ramionach mojego przyjaciela. - Życzę wam szczęścia. - Mruknąłem w ostatniej chwili. Wsiedli do pojazdu. 
 Po dotarciu do domu nawet na mnie nie zaczekali, tylko czym prędzej pobiegli do mieszkania. Powolnym tempem stawiałem krok za krokiem w stronę windy. 
- Gdzie wyście byli tak długo?! - Już z daleka słyszałem głos EunHyuk'a. 
- Nie interesuj się. - Zaraz odgryzł się HeeChul. W porównaniu do wcześniejszego zachowania Chulie bardzo się zmienił. Było to widoczne gołym okiem. Nawet Shindong to zauważył. Nie powiem, życzyłem parze bardzo dobrze, a nawet i lepiej. Gorzej z tym, że nie mogłem się z tym oswoić. Od tragicznego wypadku HeeChul'a, jego życie wywróciło się do góry nogami. Wcześniej był zupełnym przeciwieństwem samego siebie. Zawsze uśmiechnięty, otwarty na ludzi, spokojny, łagodny i przede wszystkim uprzejmy. Dlatego też zdziwiło mnie, że znalazł sobie kogoś. Nie rozumiem, co Iseul w nim widzi, ale nie zapytam jej o to, bo moja intuicja mówi mi, że ona sama tak do końca też tego nie wie.
 Obiad spędziliśmy w dziwnej ciszy. Podczas, gdy zazwyczaj posiłki spożywaliśmy w totalnym chaosie, teraz było na odwrót. Słychać było tylko jak metalowe pałeczki obijają się o talerze i dna misek. Oprócz tego co jakiś czas ktoś odchrząkiwał, ale to zapewne dlatego, że nasz dzisiejszy kucharz, którym okazał się być Kyuhun, nie jest zbyt dobry w gotowaniu i jedzenie było ledwo zjadliwe. Po spożyciu wszystkiego, co było na stole, Ryewook zabrał się za sprzątanie. Poszedłem do salonu, usiadłem na tapczanie i włączyłem telewizor. Co prawda nawet nie zwracałem na niego uwagi, tylko starałem się kontrolować mniej więcej sytuację w dormie. Muszę przyznać, że zainteresowałem się chłopakami tak bardzo pierwszy raz od dawna. Ich zachowanie było co najmniej dziwne. Iseul wydawała się być odizolowana, podczas gdy HeeChul rozpowiadał coś wśród całego zespołu. Pewnie ja i SiWon znów dowiemy się o tym jako ostatni. Ale no cóż... 

- LeeTeuk! LeeTeuk! To ten dzień!! - Skakała po mnie piątka współlokatorów. 
- Jaki znowu dzień? - Odpowiedziałem zaspany. 
- Dzień świątecznych zakupów! 
- Serio? Już 22 grudnia? Ale ten czas zleciał...
- No! To wstawaj już! Idziemy!! - Zanim zdążyłem doprowadzić się do względnego porządku, cała reszta czekała już na mnie przed drzwiami. Te święta na prawdę będą wyjątkowe. Mała iskierka o imieniu Iseul zmienia atmosferę całego mieszkania w jeszcze bardziej pozytywną niż zazwyczaj.
________________________________________________________
Krótkie, bo krótkie, ale co tam ;p mam chwilowy brak weny ;__; 

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 16.


Obudził mnie szczęk sztućców, talerzy i huk stawianego stołu do śniadania. Leżałam jak zdechła wyczerpana podróżą. Usłyszałam szepty dochodzące spod moich drzwi.
- Ty ją obudź!
- Nie! Ty!
- Ale ty ją znasz najdłużej!
- Bądź mężczyzną.
- Przecież nawet już u niej spałeś! No dalej!
- Co z tego! To nie zmienia faktu, że jesteś liderem!
- Nie! Niech Kyu to zrobi.
- Nie zrobię tego. Hyukjae, ty idź! - Wepchnęli chłopaka do środka. Stanął oniemiały.
- Czeeeść... Już wstałaś?
- Obudziłam się ale ciężko mi wstać... - Odpowiedziałam z głową przyklejoną do poduszki.
- To cię zaniosę. Te dzikusy zjedzą całe śniadanie zanim zdążysz się ubrać.
- Nie! Czekaj! Czekaj!!! - Pomimo moich sprzeciwów zostałam zabrana do kuchni. EunHyuk ostrożnie usadził mnie na zimnej podłodze. Na stole porozstawiane już były rozmaite posiłki. Zjedliśmy w ciszy. Obserwowałam każdego po kolei, żeby móc zapamiętać jego imię.

Hmm.. Ten to Kyuhyun. Ten to na pewno LeeTeuk. O! A ten to Shindong! ehh.. SiWon je jak świnia.

Mijały dzień za dniem. W każdej chwili chłopacy starali się zapewnić mi jakąś atrakcję. Liście powoli spadały z drzew. Powietrze robiło się chłodne, aż w końcu pierwszy raz w tym roku spadł śnieg. Yesung, Kyuhyun, Sungmin, Ryewook i EunHyuk wybiegli na zewnątrz. SiWon nie zwrócił nawet na to uwagi. Wciąż siedział zaczytany w lekturze. LeeTeuk stanął w progu obok mnie. 
- Tak jest co roku. Mimo, że zawsze w tym samym miesiącu spada śnieg, oni i tak zawsze cieszą się jak dzieci. Myślę, że na tym polega ta magia. Święta już niedługo, a HeeChul'a i Donghae nie ma. Zaczyna mnie to niepokoić... 
- Na pewno zdążą wrócić na czas, zobaczysz. Ale teraz daj mi się rozkoszować tym niecodziennym widokiem. - Chłopak zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. 
- I tak podziwiam was, że tak długo bez siebie wytrzymaliście. 
- Gdybyśmy mieli wybór, byłoby inaczej. - Posmutniałam i schowałam się do środka budynku. Weszłam do windy, a zaraz za mną wbiegł lider. 
- Przepraszam. Powiedziałem coś nie tak? 
- Nie, po prostu... Stęskniłam się za nim, a jego nadal nie ma... Boję się, że nie zdąży na święta, ale wmawiam sobie, że będzie inaczej. Jestem teraz roztrzepana i nie wiem co mam myśleć. 
- Na pewno zdąży. To przecież HeeChul. Choćby miał uciec z wytwórni, i tak przyjedzie. - Przytulił mnie w akcie przeprosin. Dojechaliśmy na ostatnie piętro. - Może gdzieś pójdziemy wieczorem? Znam dobre miejsce, skąd można obserwować gwiazdy. 
- Dobrze. - Odparłam bez chwili zastanowienia. Właściwie była już szesnasta więc usiadłam nad walizką i zastanawiałam się co na siebie włożyć na wyjątkowy wieczór.


- Jesteś już gotowa? - Zaczepił mnie Teukie, kiedy wyszłam z pokoju.
- Tak. Właściwie to po ciebie wychodziłam.
- Dobrze się złożyło. - Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi. - Pojedziemy samochodem. Do tego miejsca jest trochę daleko, ale to chyba nie zaszkodzi?
- Nie! Oczywiście, że nie! Dlaczego miałoby to przeszkadzać?
- Nie wiem. Tak po prostu pomyślałem... - Odpowiedział zakłopotany. Zeszliśmy do garażu i wsiedliśmy do pojazdu. Podczas wyprawy do tajemniczego miejsca w radiu puszczono dynamiczną piosenkę Super Junior i chłopak zaczął śpiewać.
- Zaczynam być zaszczycona tym, że siedzę obok ciebie, w twoim samochodzie i do tego jeszcze śpiewasz! - Zaśmialiśmy się oboje.
- Niejedna fanka o tym marzy.
- Wiem. Pewnie teraz zabiłyby mnie, gdyby nas zobaczyły.
- Spokojnie. Dzielnica do której jedziemy jest już sprawdzona i bezpieczna. Nie masz się czego bać. Poza tym, przecież jedziesz ze mną.
- Wiem. LeeTeuk Oppa na pewno mnie obroni. - Zaczęłam się śmiać.
- Więc już mówisz do mnie Oppa?
- Nie mam do kogo mówić tak w Ameryce więc korzystam póki mogę.
- Rozumiem. Jesteśmy na miejscu! - Wysiadłam z auta. Niebo było już całe zasłonięte świecącymi lampkami. Lider chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził na szczyt wzgórza. Znaleźliśmy się na ławce, otoczeni parkiem.
- Idealne miejsce na randkę?
- Nie da się ukryć. Dlatego cię tu przyprowadziłem...
- Ty?! Przepraszam, ale czy ty...
- Nie. - Przerwał mi. - Zaraz sama się przekonasz. Na razie staraj się o tym nie myśleć, dobrze?
- Mogę ci zaufać?
- Oczywiście! Z całego zespołu to ja jestem osobą najgodniejszą zaufania! Pytaj kogo chcesz.
- Dobrze już, dobrze. Ale wiesz, że jestem oficjalnie z HeeChul'em?
- Gdybym nie wiedział, to nie miałabyś z nim pokoju. - Zamilkłam. Odchyliłam głowę do tyłu. Gwiazdy świeciły bardzo jasno. Zagięty rogalik wesoło uśmiechał się do naszej zadumanej dwójki. Usłyszałam szelest dochodzący z tyłu. Pomyślałam, że to wiatr i zignorowałam. - Pójdę kupić kawę. Też chcesz?
- Nie, dzięki. - Nie odrywałam wzroku od nieba. - Wróć za chwile. - Dodałam i znów zatonęłam w ciszy.
- Ładnie to tak samemu siedzieć w środku nocy w lesie? - Odezwał się ktoś z tyłu. Wyprostowałam się.
- Skąd ja znam ten głos? - Powiedziałam sama do siebie. Musiałam przepuścić wszystko przez maszynkę. Gwałtownie wstałam. - Chulie? - Odwróciłam się i ujrzałam wspomnianego chłopaka. - Chulie! Co ty tu robisz?! - Serce waliło mi jak oszalałe. Stado zdziczałych krasnoludków znów wybiegło na poszukiwania. Ale nie... Teraz to już były krwiożercze krasnoludki szukające ofiary do pożarcie. Straszne krasnoludki. Rzuciłam się w ramiona, których od dawna wyczekiwałam. - Tak strasznie za tobą tęskniłam. Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Bo chciałem ci zrobić niespodziankę. I jak? Udało się?
- Nawet nie wiesz jak. 

niedziela, 30 września 2012

Rozdział 15.


Po powrocie do domu codziennie sprawdzałam skrzynkę pocztową, niestety bez oczekiwanego rezultatu. Życie w pewnym sensie wróciło do obiegu, ale ja nadal nie mogłam się ustabilizować. Obojętnie gdzie byłam. Nie ważne w czyim otoczeniu. W mojej głowie wciąż widniała uśmiechnięta twarz HeeChul'a. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak mało razy się uśmiechał. Miałam ochotę teraz go spotkać i uszczęśliwić. Kiedy myślałam o tamtej nocy... Wydawała się być snem... Wytworem wyobraźni. Ale jednak, to stało się na prawdę. Wciąż ciężko mi w to uwierzyć.

To było takie nierealne...

Ktoś zapukał do drzwi. 
- Dzień dobry! Czy pani Iseul Pyoun Gu? 
- Zgadza się. Coś się stało? 
- Nie. - Zaśmiał się mężczyzna w podeszłym wieku. - Proszę. To pilna przesyłka. 
- Dziękuję. - Ukłoniłam się i wybiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam kopertę. - TAK TAK TAK!! W końcu !!!! - Zaczęłam turlać się po dywanie ze szczęścia. Razem z biletem, w środku był list. 

Droga Iseul.
Nawet nie wiesz jak ciężko wysłać mi teraz cokolwiek. Wytwórnia strasznie mnie ogranicza. Jutro masz wylot. Niestety muszę wrócić do Seul na kilka dni, ale na miejscu odbierze cię EunHyuk więc się nie martw. Weź dużo ciepłych ubrań. Zostaniesz u nas do wiosny. Musimy się sobą nacieszyć, bo później może być trudno się spotkać. Bardzo się za tobą stęskniłem. Nawet SiWon się o ciebie wypytuje. Zabawne, co nie? Muszę już kończyć, jeszcze ktoś mnie nakryje.  Zobaczymy się wkrótce. 
Kocham cię, HeeChul~~ 

Rzuciłam się na łóżko. Więc jeszcze się nie zobaczymy? To kiedy ty zamierzasz się ze mną spotkać...? Ale jeśli chce mnie zatrzymać do wiosny, to chyba dobry znak. Chulie... Dlaczego z tobą są same problemy?

 Siedziałam na kanapie ściskając w dłoniach walizkę i czekając na taksówkę na lotnisko. Nie mogłam się ruszyć. Ledwo co oddychałam. Nie wierzę w to... Znów się zobaczymy po takiej przerwie... Ktoś zadzwonił. Samochód już po mnie przyjechał. Wstałam. Przeszły mnie dreszcze. Po żołądku biegało stado dzikich krasnoludków chcących wydostać się na zewnątrz. Zakręciło mi się w głowie, miałam sekundowy zawał. Na miękkich nogach wybiegłam z domu. Tata jak zwykle był w pracy. Wsiadłam do pojazdu i pojechaliśmy na lotnisko. W samolocie było mnóstwo ludzi. Podróż była spokojna. Właściwie to nic się nie działo. Wysiadłam szukając wzrokiem blond czupryny EunHyuk'a. Nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Stanęłam nieruchomo. Znajomy zapach perfum... Hyukjae?
- Wow ale się zmieniłeś!! Masz brązowe włosy! Zabawnie wyglądasz! - Zachichotałam.
- Ty też się zmieniłaś! Wyładniałaś... - Zarumienił się.
- Bez przesady... Przyjechałeś samochodem?
- Tak. Chodźmy. - Wziął ode mnie bagaż.
 Dotarliśmy do ogromnego wieżowca. Wjechaliśmy na 7 piętro.
- Tylko się nie przestrasz. - Zażartował EunHyuk.
- Dlaczego miałabym się przestraszyć?
- Nie wspominałem ci, że jest nas 11 w zespole? Mieszkamy wszyscy razem. Teraz tylko HeeChul i DongHae wyjechali.
- Nie może być aż tak źle.
- Sama się za chwilę przekonasz. - Uśmiechnął się i otworzył drzwi. Wraz z moim przejściem przez próg dookoła stanęło siedmiu ciekawskich chłopaków. - Może ci ich najpierw przedstawię, zanim zaczną cię męczyć. To jest LeeTeuk nasz lider, kolejny Yesung - żółw, Ryewook, Kyuhyun, Sungmin, Kangin i  Shindong. Może minąć trochę czasu zanim zaczniesz odróżniać ich szpetne mordy. 
- Hej! - Krzyknęło dwóch ostatnich wymienionych i rzuciło się na mojego przyjaciela. Zaczęłam się śmiać. 
- Dam jakoś radę. W końcu zostaniemy razem do wiosny. 
- Do wiosny? - Zdziwił się Teukie. - HeeChul nic o tym nie wspominał. Aish ten koleś... Ale cóż. Teraz cię już nie wyrzucimy. 
- A szkoda... - Wtrącił się SiWon. 
- Zamknij się. - Odgryzł się Ryeewook. 
- Witaj w dormie Super Junior! - Krzyknęli chórkiem. 

 Dom chłopaków nie był zbyt duży. Trzy pokoje, kuchnia, salon i długi balkon. Dwa pierwsze pomieszczenia były najliczniej zaopatrzone w łóżka, ponieważ spało w nich po pięciu członków zespołu. W trzecim miałam mieszkać z HeeChul'em po jego powrocie. Kuchnia była chyba największym miejscem, żeby pomieścić nas wszystkich. Salon też niczego sobie, poza faktem, że przy oglądaniu filmu w większym gronie połowa musiała siedzieć na podłodze. Nie zrobili na mnie wielkiego wrażenia, ale to chyba dobrze. Przynajmniej czuję się jak u siebie w domu. Zmartwił mnie tylko mały szczegół. Na cały dorm była jedna łazienka.