poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 16.


Obudził mnie szczęk sztućców, talerzy i huk stawianego stołu do śniadania. Leżałam jak zdechła wyczerpana podróżą. Usłyszałam szepty dochodzące spod moich drzwi.
- Ty ją obudź!
- Nie! Ty!
- Ale ty ją znasz najdłużej!
- Bądź mężczyzną.
- Przecież nawet już u niej spałeś! No dalej!
- Co z tego! To nie zmienia faktu, że jesteś liderem!
- Nie! Niech Kyu to zrobi.
- Nie zrobię tego. Hyukjae, ty idź! - Wepchnęli chłopaka do środka. Stanął oniemiały.
- Czeeeść... Już wstałaś?
- Obudziłam się ale ciężko mi wstać... - Odpowiedziałam z głową przyklejoną do poduszki.
- To cię zaniosę. Te dzikusy zjedzą całe śniadanie zanim zdążysz się ubrać.
- Nie! Czekaj! Czekaj!!! - Pomimo moich sprzeciwów zostałam zabrana do kuchni. EunHyuk ostrożnie usadził mnie na zimnej podłodze. Na stole porozstawiane już były rozmaite posiłki. Zjedliśmy w ciszy. Obserwowałam każdego po kolei, żeby móc zapamiętać jego imię.

Hmm.. Ten to Kyuhyun. Ten to na pewno LeeTeuk. O! A ten to Shindong! ehh.. SiWon je jak świnia.

Mijały dzień za dniem. W każdej chwili chłopacy starali się zapewnić mi jakąś atrakcję. Liście powoli spadały z drzew. Powietrze robiło się chłodne, aż w końcu pierwszy raz w tym roku spadł śnieg. Yesung, Kyuhyun, Sungmin, Ryewook i EunHyuk wybiegli na zewnątrz. SiWon nie zwrócił nawet na to uwagi. Wciąż siedział zaczytany w lekturze. LeeTeuk stanął w progu obok mnie. 
- Tak jest co roku. Mimo, że zawsze w tym samym miesiącu spada śnieg, oni i tak zawsze cieszą się jak dzieci. Myślę, że na tym polega ta magia. Święta już niedługo, a HeeChul'a i Donghae nie ma. Zaczyna mnie to niepokoić... 
- Na pewno zdążą wrócić na czas, zobaczysz. Ale teraz daj mi się rozkoszować tym niecodziennym widokiem. - Chłopak zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. 
- I tak podziwiam was, że tak długo bez siebie wytrzymaliście. 
- Gdybyśmy mieli wybór, byłoby inaczej. - Posmutniałam i schowałam się do środka budynku. Weszłam do windy, a zaraz za mną wbiegł lider. 
- Przepraszam. Powiedziałem coś nie tak? 
- Nie, po prostu... Stęskniłam się za nim, a jego nadal nie ma... Boję się, że nie zdąży na święta, ale wmawiam sobie, że będzie inaczej. Jestem teraz roztrzepana i nie wiem co mam myśleć. 
- Na pewno zdąży. To przecież HeeChul. Choćby miał uciec z wytwórni, i tak przyjedzie. - Przytulił mnie w akcie przeprosin. Dojechaliśmy na ostatnie piętro. - Może gdzieś pójdziemy wieczorem? Znam dobre miejsce, skąd można obserwować gwiazdy. 
- Dobrze. - Odparłam bez chwili zastanowienia. Właściwie była już szesnasta więc usiadłam nad walizką i zastanawiałam się co na siebie włożyć na wyjątkowy wieczór.


- Jesteś już gotowa? - Zaczepił mnie Teukie, kiedy wyszłam z pokoju.
- Tak. Właściwie to po ciebie wychodziłam.
- Dobrze się złożyło. - Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi. - Pojedziemy samochodem. Do tego miejsca jest trochę daleko, ale to chyba nie zaszkodzi?
- Nie! Oczywiście, że nie! Dlaczego miałoby to przeszkadzać?
- Nie wiem. Tak po prostu pomyślałem... - Odpowiedział zakłopotany. Zeszliśmy do garażu i wsiedliśmy do pojazdu. Podczas wyprawy do tajemniczego miejsca w radiu puszczono dynamiczną piosenkę Super Junior i chłopak zaczął śpiewać.
- Zaczynam być zaszczycona tym, że siedzę obok ciebie, w twoim samochodzie i do tego jeszcze śpiewasz! - Zaśmialiśmy się oboje.
- Niejedna fanka o tym marzy.
- Wiem. Pewnie teraz zabiłyby mnie, gdyby nas zobaczyły.
- Spokojnie. Dzielnica do której jedziemy jest już sprawdzona i bezpieczna. Nie masz się czego bać. Poza tym, przecież jedziesz ze mną.
- Wiem. LeeTeuk Oppa na pewno mnie obroni. - Zaczęłam się śmiać.
- Więc już mówisz do mnie Oppa?
- Nie mam do kogo mówić tak w Ameryce więc korzystam póki mogę.
- Rozumiem. Jesteśmy na miejscu! - Wysiadłam z auta. Niebo było już całe zasłonięte świecącymi lampkami. Lider chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził na szczyt wzgórza. Znaleźliśmy się na ławce, otoczeni parkiem.
- Idealne miejsce na randkę?
- Nie da się ukryć. Dlatego cię tu przyprowadziłem...
- Ty?! Przepraszam, ale czy ty...
- Nie. - Przerwał mi. - Zaraz sama się przekonasz. Na razie staraj się o tym nie myśleć, dobrze?
- Mogę ci zaufać?
- Oczywiście! Z całego zespołu to ja jestem osobą najgodniejszą zaufania! Pytaj kogo chcesz.
- Dobrze już, dobrze. Ale wiesz, że jestem oficjalnie z HeeChul'em?
- Gdybym nie wiedział, to nie miałabyś z nim pokoju. - Zamilkłam. Odchyliłam głowę do tyłu. Gwiazdy świeciły bardzo jasno. Zagięty rogalik wesoło uśmiechał się do naszej zadumanej dwójki. Usłyszałam szelest dochodzący z tyłu. Pomyślałam, że to wiatr i zignorowałam. - Pójdę kupić kawę. Też chcesz?
- Nie, dzięki. - Nie odrywałam wzroku od nieba. - Wróć za chwile. - Dodałam i znów zatonęłam w ciszy.
- Ładnie to tak samemu siedzieć w środku nocy w lesie? - Odezwał się ktoś z tyłu. Wyprostowałam się.
- Skąd ja znam ten głos? - Powiedziałam sama do siebie. Musiałam przepuścić wszystko przez maszynkę. Gwałtownie wstałam. - Chulie? - Odwróciłam się i ujrzałam wspomnianego chłopaka. - Chulie! Co ty tu robisz?! - Serce waliło mi jak oszalałe. Stado zdziczałych krasnoludków znów wybiegło na poszukiwania. Ale nie... Teraz to już były krwiożercze krasnoludki szukające ofiary do pożarcie. Straszne krasnoludki. Rzuciłam się w ramiona, których od dawna wyczekiwałam. - Tak strasznie za tobą tęskniłam. Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Bo chciałem ci zrobić niespodziankę. I jak? Udało się?
- Nawet nie wiesz jak. 

1 komentarz:

  1. krwiożercze, zdziczałe krasnoludki... <3 <3 <3 jebłam <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń