piątek, 19 października 2012

Rozdział 19.


Po ostatnim "zajściu" staraliśmy się z HeeChul'em spędzać wspólnie jak najwięcej czasu. Szczerze mówiąc średnio nam to wychodziło, ale cieszyliśmy się razem spędzonymi chwilami.
 Zaczęła się niechciana wiosna. Drzewa poubierały się w kwieciste suknie, a na niebie wisiała żółta kula, topiąca pozostałe resztki śniegu. Wiedziałam, że niedługo powinnam wyjechać, jednak nie chciałam tego ani trochę. Postanowiłam zostać w Japonii do końca wiosny. Przynajmniej tyle uda mi się osiągnąć.
 Ze snu wybudził mnie ożywiony głos Chulie.
- Tak się zastanawiam... Właściwie to nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. To straszne.
- Kyrweksfjburiealiefu. Ja jeszcze śpię, a ty mi o takich rzeczach zaczynasz paplać. Zaczekaj jeszcze kilka minut...- Chwyciłam za kołdrę i ułożyłam głowę na poduszce.
- Więc nic już dla ciebie nie znaczę? Znudziłem ci się i nie chcesz już ze mną być?
- To nie tak. Po prostu chcę jeszcze pospać.
- Jeśli mnie kochasz, to chodźmy dziś na randkę. Bądź gotowa o 12. - Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta. Leniwie usiadłam na łóżku i podeszłam do szafy. Po długim czasie udało mi się wybrać sukienkę i poszłam ogarnąć się do łazienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone ze względu na to, że nie pozostało mi wiele czasu.



- Możemy iść? - Zapytał mnie po drodze Heenim. 
- Ale śniadanie...
- Spokojnie. Zjemy na mieście. - Pewny siebie uśmiechnął się i zabrał mnie do samochodu. Pojechaliśmy do restauracji przypominającej tą, w której stołowaliśmy się podczas wakacji. 
- Skąd w Japonii wzięło się takie miejsce jak to? 
- Widzisz... Jeszcze mnie do końca nie znasz. 
- Co zamierzasz dzisiaj z nami zrobić? 
- Zobaczysz. Mogę zagwarantować, że będziesz zadowolona. 
- Doprawdy? 
- Tak! Wiesz co? Weźmy to do samochodu i skończymy jeść w drodze. Musimy się pospieszyć. 

Jechaliśmy bardzo długo. Wciąż zastanawiałam się co ten szaleniec wykombinował. Po pierwszej godzinie jazdy, dotarliśmy na drogę poza miastem. Dookoła rozciągały się lasy, łąki i pola. Widoki z okna były niesamowite. Z chęcią się im przyglądałam. HeeChul nic nie mówił. Chyba nie chciał przez przypadek zdradzić swojego sekretu.

- Widzisz to? Niesamowite...
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Ta droga z czymś mi się kojarzy... Nie wiem, z czym dokładnie. Nie mogę sobie tego przypomnieć. Wydaje mi się, że EunHyuk wiedziałby, o co chodzi. 
- Dlaczego akurat on? 
- Sam nie wiem... 
- A o z SiWon'em? 
- Nie chcę go o to pytać... Pewnie jest na mnie zły. W końcu bardzo go zraniłem. Ale nie martw się. Nie zostawię cię nigdy. Zamknąłem już tamten rozdział. 
- Wierzę ci. Daleko jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu. 
 Zatrzymaliśmy się na parkingu. Chulie złapał mnie za rękę i poszliśmy w pewne miejsce. Słowami nie opiszę mojego zachwytu. Lepiej będzie po prostu wszystko ilustrować. 

Spacerowaliśmy wspólnie podziwiając malowniczy park. Zastanawiało mnie, czy ktoś dowiedział się o naszym wypadzie. Miałam nadzieję, że EunHyuk i SiWon pogodzili się już z naszymi uczuciami. 







Usiedliśmy na ławce, żeby odpocząć. HeeChul spojrzał mi prosto w oczy.

 <3

- Iseul... Kocham cię. - Jego uśmiech mnie onieśmielał. Zerwałam kontakt wzrokowy i zakłopotana zaczęłam się wiercić. - Dlaczego tak się denerwujesz? Coś się stało? 
- Nie. Ja po prostu... - Chciałam uciec. Moje ciało wymykało się spod kontroli, ale umysłem starałam się opanować sytuację. Czułam, jak na moją twarz wypłynął ogromny rumieniec. 
- Jesteś urocza... - Zachichotał i pocałował mnie w usta. - Skoro tak bardzo się denerwujesz, chodźmy do samochodu. To jeszcze nie koniec atrakcji. - Nie mówiąc nic poszłam razem z chłopakiem. Byłam na siebie wkurzona. Teraz będzie mnie jeszcze bardziej podejrzewał. Ale dlaczego te słowa tak nie paraliżują? 

Czy to dlatego, że on je wypowiada? 



Tak właśnie.Pojechaliśmy do oceanarium. Po zwiedzeniu całej atrakcji poszliśmy gdzieś pieszo. Byłam w tej chwili gotowa na wszystko. 




Zabrał mnie do jaskini. Później pojechaliśmy na plażę. 

Położyliśmy się na pisaku i oglądaliśmy gwiazdy. Czułam się, jakby nie było czasu. Nikt nas nie kontrolował. Byliśmy po prostu sobą. 
- Gdyby ciebie nie było, Iseul, nie wiem, co by się ze mną stało. 
- Na pewno nie byłoby ciebie tu i teraz.
- Cóż. Kto wie... 
- Hej! - Zaczął się śmieć. Przeturlałam się na niego. - Chcesz zginąć? 
- Z twojej ręki zawsze. 
- Wariat. - HeeChul Zamienił się  ze mną miejscem. Teraz to on leżał na mnie. 
- Wariatem jest ten kto ginie, czy ten, kto zabija? - Śmiał się. 
- Zostałam sprowokowana. - Wesoło odszczekałam. 
- Och ty. - Uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku. - Jak ty to robisz, że jesteś taka śliczna? 
- Nie mów tak. - Spoważniałam. 
- Haha! Zawstydziłaś się?! - Milczałam. - Myślisz, że ja jestem teraz spokojny? Czujesz, jak wali mi serce? 
- Chulie... - Spojrzałam chłopakowi w oczy. Zostaliśmy tak przez jakieś dziesięć minut. W zupełnej ciszy pozwalaliśmy sobie na zatapianie się w swoich spojrzeniach. W końcu wstaliśmy i poszliśmy dalej. 


Spacerowaliśmy wzdłuż rzeki. W lustrze wody odbijały się różowe, wiosenne drzewa oświetlane milionami świateł ulicznych lamp. 




Pojechaliśmy do domu. Było już bardzo późno. Siedzieliśmy z HeeChul'em w kuchni zajadając kolację.
- I jak? Podobało się? 
- Oczywiście! - Rzuciłam się na szyję chłopakowi. - Chcę więcej takich wypadów! - Chulie spoważniał. - Coś się stało? Jesteś jakiś spięty...
- Właściwie to... Miałem nadzieję, że na długo to zapamiętasz, ponieważ ja... Nie bez powodu jechałem do Seul'u. Przywiozłem ze sobą wezwanie do wojska dla siebie, Donghae i Eunhyuk'a. 
- Co?! - Wydarłam się zdumiona. - Ale jak to..? - W oczach miałam łzy. 
- Niestety. W Korei jest obowiązkowa służba.
- Więc dzisiejszy dzień był... Na pożegnanie? 
- Można tak to nazwać. - Heenim wstał, odstawił kubek do zlewu i zmierzał w stronę pokoju. Zatrzymał się przed drzwiami. - Jestem zmęczony. Ty też powinnaś zaraz iść spać. 
 Skulona siedziałam na krześle i ryczałam. Nie wiedziałam, czy HeeChul mnie słyszy. Byłam pewna, że przeżywa to tak, jak ja. Nie obchodziło mnie, że mogę kogoś obudzić. Po prostu płakałam. 
 Znienacka usłyszałam szczęk opadającej klamki. Zza drzwi wyłoniła się dobrze zbudowana sylwetka. Nie wiedziałam kto to, ponieważ łzy nie przestawały lecieć. Uniosłam głowę lekko do góry. 
- Co ty robisz? - Dobiegł do mnie głos SiWon'a. W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem. Po chwili kolejne i kolejne... - Powiedział ci? - Pokiwałam głową. - Nie przejmuj się. - Nieoczekiwanie usiadł obok mnie i zaczął pocieszać.- To tylko dwa lata. Wróci i będzie po krzyku. 
- Nie wytrzymam tyle bez niego. - Wyszeptałam zachrypniętym głosem. - Najpiękniejszy dzień mojego życia zamienił się w koszmar. Nie wierzę...

2 komentarze:

  1. Przepiękne <3 Piękne zdjęcia <3 Piękne ff <3 Tylko Dżagoda zły człowieku, czemu to spsułaś wojskiem? wae?
    Cieszę się, że po przerwie wróciłaś i piszesz takie piękne rzeczy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne! Ryczałam... Pisz dalej^^

    OdpowiedzUsuń