piątek, 19 października 2012

Rozdział 19.


Po ostatnim "zajściu" staraliśmy się z HeeChul'em spędzać wspólnie jak najwięcej czasu. Szczerze mówiąc średnio nam to wychodziło, ale cieszyliśmy się razem spędzonymi chwilami.
 Zaczęła się niechciana wiosna. Drzewa poubierały się w kwieciste suknie, a na niebie wisiała żółta kula, topiąca pozostałe resztki śniegu. Wiedziałam, że niedługo powinnam wyjechać, jednak nie chciałam tego ani trochę. Postanowiłam zostać w Japonii do końca wiosny. Przynajmniej tyle uda mi się osiągnąć.
 Ze snu wybudził mnie ożywiony głos Chulie.
- Tak się zastanawiam... Właściwie to nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. To straszne.
- Kyrweksfjburiealiefu. Ja jeszcze śpię, a ty mi o takich rzeczach zaczynasz paplać. Zaczekaj jeszcze kilka minut...- Chwyciłam za kołdrę i ułożyłam głowę na poduszce.
- Więc nic już dla ciebie nie znaczę? Znudziłem ci się i nie chcesz już ze mną być?
- To nie tak. Po prostu chcę jeszcze pospać.
- Jeśli mnie kochasz, to chodźmy dziś na randkę. Bądź gotowa o 12. - Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta. Leniwie usiadłam na łóżku i podeszłam do szafy. Po długim czasie udało mi się wybrać sukienkę i poszłam ogarnąć się do łazienki. Włosy zostawiłam rozpuszczone ze względu na to, że nie pozostało mi wiele czasu.



- Możemy iść? - Zapytał mnie po drodze Heenim. 
- Ale śniadanie...
- Spokojnie. Zjemy na mieście. - Pewny siebie uśmiechnął się i zabrał mnie do samochodu. Pojechaliśmy do restauracji przypominającej tą, w której stołowaliśmy się podczas wakacji. 
- Skąd w Japonii wzięło się takie miejsce jak to? 
- Widzisz... Jeszcze mnie do końca nie znasz. 
- Co zamierzasz dzisiaj z nami zrobić? 
- Zobaczysz. Mogę zagwarantować, że będziesz zadowolona. 
- Doprawdy? 
- Tak! Wiesz co? Weźmy to do samochodu i skończymy jeść w drodze. Musimy się pospieszyć. 

Jechaliśmy bardzo długo. Wciąż zastanawiałam się co ten szaleniec wykombinował. Po pierwszej godzinie jazdy, dotarliśmy na drogę poza miastem. Dookoła rozciągały się lasy, łąki i pola. Widoki z okna były niesamowite. Z chęcią się im przyglądałam. HeeChul nic nie mówił. Chyba nie chciał przez przypadek zdradzić swojego sekretu.

- Widzisz to? Niesamowite...
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Ta droga z czymś mi się kojarzy... Nie wiem, z czym dokładnie. Nie mogę sobie tego przypomnieć. Wydaje mi się, że EunHyuk wiedziałby, o co chodzi. 
- Dlaczego akurat on? 
- Sam nie wiem... 
- A o z SiWon'em? 
- Nie chcę go o to pytać... Pewnie jest na mnie zły. W końcu bardzo go zraniłem. Ale nie martw się. Nie zostawię cię nigdy. Zamknąłem już tamten rozdział. 
- Wierzę ci. Daleko jeszcze?
- Jesteśmy na miejscu. 
 Zatrzymaliśmy się na parkingu. Chulie złapał mnie za rękę i poszliśmy w pewne miejsce. Słowami nie opiszę mojego zachwytu. Lepiej będzie po prostu wszystko ilustrować. 

Spacerowaliśmy wspólnie podziwiając malowniczy park. Zastanawiało mnie, czy ktoś dowiedział się o naszym wypadzie. Miałam nadzieję, że EunHyuk i SiWon pogodzili się już z naszymi uczuciami. 







Usiedliśmy na ławce, żeby odpocząć. HeeChul spojrzał mi prosto w oczy.

 <3

- Iseul... Kocham cię. - Jego uśmiech mnie onieśmielał. Zerwałam kontakt wzrokowy i zakłopotana zaczęłam się wiercić. - Dlaczego tak się denerwujesz? Coś się stało? 
- Nie. Ja po prostu... - Chciałam uciec. Moje ciało wymykało się spod kontroli, ale umysłem starałam się opanować sytuację. Czułam, jak na moją twarz wypłynął ogromny rumieniec. 
- Jesteś urocza... - Zachichotał i pocałował mnie w usta. - Skoro tak bardzo się denerwujesz, chodźmy do samochodu. To jeszcze nie koniec atrakcji. - Nie mówiąc nic poszłam razem z chłopakiem. Byłam na siebie wkurzona. Teraz będzie mnie jeszcze bardziej podejrzewał. Ale dlaczego te słowa tak nie paraliżują? 

Czy to dlatego, że on je wypowiada? 



Tak właśnie.Pojechaliśmy do oceanarium. Po zwiedzeniu całej atrakcji poszliśmy gdzieś pieszo. Byłam w tej chwili gotowa na wszystko. 




Zabrał mnie do jaskini. Później pojechaliśmy na plażę. 

Położyliśmy się na pisaku i oglądaliśmy gwiazdy. Czułam się, jakby nie było czasu. Nikt nas nie kontrolował. Byliśmy po prostu sobą. 
- Gdyby ciebie nie było, Iseul, nie wiem, co by się ze mną stało. 
- Na pewno nie byłoby ciebie tu i teraz.
- Cóż. Kto wie... 
- Hej! - Zaczął się śmieć. Przeturlałam się na niego. - Chcesz zginąć? 
- Z twojej ręki zawsze. 
- Wariat. - HeeChul Zamienił się  ze mną miejscem. Teraz to on leżał na mnie. 
- Wariatem jest ten kto ginie, czy ten, kto zabija? - Śmiał się. 
- Zostałam sprowokowana. - Wesoło odszczekałam. 
- Och ty. - Uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku. - Jak ty to robisz, że jesteś taka śliczna? 
- Nie mów tak. - Spoważniałam. 
- Haha! Zawstydziłaś się?! - Milczałam. - Myślisz, że ja jestem teraz spokojny? Czujesz, jak wali mi serce? 
- Chulie... - Spojrzałam chłopakowi w oczy. Zostaliśmy tak przez jakieś dziesięć minut. W zupełnej ciszy pozwalaliśmy sobie na zatapianie się w swoich spojrzeniach. W końcu wstaliśmy i poszliśmy dalej. 


Spacerowaliśmy wzdłuż rzeki. W lustrze wody odbijały się różowe, wiosenne drzewa oświetlane milionami świateł ulicznych lamp. 




Pojechaliśmy do domu. Było już bardzo późno. Siedzieliśmy z HeeChul'em w kuchni zajadając kolację.
- I jak? Podobało się? 
- Oczywiście! - Rzuciłam się na szyję chłopakowi. - Chcę więcej takich wypadów! - Chulie spoważniał. - Coś się stało? Jesteś jakiś spięty...
- Właściwie to... Miałem nadzieję, że na długo to zapamiętasz, ponieważ ja... Nie bez powodu jechałem do Seul'u. Przywiozłem ze sobą wezwanie do wojska dla siebie, Donghae i Eunhyuk'a. 
- Co?! - Wydarłam się zdumiona. - Ale jak to..? - W oczach miałam łzy. 
- Niestety. W Korei jest obowiązkowa służba.
- Więc dzisiejszy dzień był... Na pożegnanie? 
- Można tak to nazwać. - Heenim wstał, odstawił kubek do zlewu i zmierzał w stronę pokoju. Zatrzymał się przed drzwiami. - Jestem zmęczony. Ty też powinnaś zaraz iść spać. 
 Skulona siedziałam na krześle i ryczałam. Nie wiedziałam, czy HeeChul mnie słyszy. Byłam pewna, że przeżywa to tak, jak ja. Nie obchodziło mnie, że mogę kogoś obudzić. Po prostu płakałam. 
 Znienacka usłyszałam szczęk opadającej klamki. Zza drzwi wyłoniła się dobrze zbudowana sylwetka. Nie wiedziałam kto to, ponieważ łzy nie przestawały lecieć. Uniosłam głowę lekko do góry. 
- Co ty robisz? - Dobiegł do mnie głos SiWon'a. W odpowiedzi usłyszał pociągnięcie nosem. Po chwili kolejne i kolejne... - Powiedział ci? - Pokiwałam głową. - Nie przejmuj się. - Nieoczekiwanie usiadł obok mnie i zaczął pocieszać.- To tylko dwa lata. Wróci i będzie po krzyku. 
- Nie wytrzymam tyle bez niego. - Wyszeptałam zachrypniętym głosem. - Najpiękniejszy dzień mojego życia zamienił się w koszmar. Nie wierzę...

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 18.


Choinka stojąca na środku salonu mieniła się milionami kolorów.
- Powinniście przesunąć ją pod okno. Przecież tutaj w ogóle nie ma miejsca!!- Kłóciłam się z resztą.
- Tak jest dobrze. - Zapewniał mnie Shindong.
- Zawsze tak ustawiamy nasze świąteczne drzewko. Zaraz przekonasz się dlaczego. - Powiedział roześmiany Hyukjae.
- Za chwilę zaczynamy! - Oświadczył LeeTeuk. W dormie panował chaos. Każdy robił coś innego, krzątał się gdzieś między pokojami.
- Zaczyna się! Chodź! - Pociągnął mnie za sobą HeeChul. Wszyscy, poza liderem, wyszli na balkon.
- Aaaahh szukamy pierwszej gwiazdki, tak?
- Zgadłaś. Widzisz jakąś? - Zapytał nieśmiały Donghae. Zaprzeczyłam i dalej wpatrywałam się w granatowe niebo. Minęło 10 minut, kiedy ktoś zaczął krzyczeć.
- O! Tam jest! Widzę! Widzę!!! - Wydzierał się EunHyuk.
- Faktycznie! Chodźmy! - Darł się Ryewook. Wszyscy hurtem weszli do domu przez wąskie drzwi.
- Usiądź. - Rozkazał mi Chulie. Wszyscy rozsiedliśmy się dookoła choinki pod którą było już całe mnóstwo prezentów.
- Więc o to chodziło...
- Ciii. Teraz będziemy śpiewać i jeść. - Uciszył mnie Sungmin.
 Przez cały czas było bardzo wesoło. Każdy był zadowolony z prezentu, smaczne potrawy zostały profesjonalnie przyrządzone. Czułam się niesamowicie. Pierwszy raz w życiu w taki sposób spędzałam wigilię. Po obrzędach zmęczona położyłam się na łóżku.
- Ahh to było wspaniałe... Nie da się opisać słowami mojego szczęścia. - Westchnęłam.
- Czyli podoba ci się?
- Oczywiście! Gdybym mogła, to zawsze spędzałabym tak święta! Ale mój tata jest bardzo zapracowany...
- A mama?
- Nie żyje.
- Przepraszam... Nie wiedziałem. - Zmieszany HeeChul zwiesił głowę.
- Spokojnie. Już do tego przywykłam. Prawdę mówiąc, nie mogę sobie przypomnieć jej twarzy... Zawsze, kiedy chcę ją odtworzyć w myślach, widzę kogoś zupełnie innego.
- Mimo to, jesteś bardzo dobrze wychowana.
- Przez opiekunkę, której mój tata płacił za każdą godzinę. Chciał dla mnie jak najlepiej, ale źle się za to zabrał.
- Może zamieszkasz tutaj? Razem ze mną.
- Wiesz Chulie... - Zmieszałam się zastanawiając się jak wyrazić moje myśli w odpowiedni sposób. - Zostanę do wiosny, tak jak chciałeś, a później pomyślimy. Bądź co bądź, mój tata musi się najpierw zgodzić.  Jeśli spodobałby mu się pomysł z przeprowadzką, możliwe, że sam kupiłby nam dom. Ale z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Dobrze. - Podszedł do mnie, objął mnie w pasie i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Wziął mnie na ręce i poszedł do łazienki. Zrzuciliśmy ubrania i weszliśmy pod obszerny prysznic. Rozgrzane dłonie HeeChul'a docierały wszędzie. Niechcący łokciem trąciłam o kran i zmieniłam wodę na lodowatą. Heenim zaczął skakać i szybko zmienił temperaturę na ciepłą.
- Uważaj trochę.
- Zabawnie wyglądałeś!
- Zabawnie? Ja ci dam, zabawnie. - Uśmiechnął się i podniósł mnie do góry. Oparł mnie o zimną ścianę. Lekko się wzdrygnęłam, po czym przeniosłam dłonie na jego ciepłe policzki. - Musimy częściej to robić..
- Co masz na myśli?
- To co teraz robimy. Dopóki mamy okazje... Dopóki jesteśmy razem...
- Jeszcze nigdy ci tego nie mówiłam... - Nieśmiało zaczęłam.
- Możesz powtórzyć?
- Nieważne... - Wtuliłam się w szerokie ramiona bruneta. Tym razem to, co robiliśmy sprawiało mi ogromną przyjemność, mimo bólu. Słodycz i pożądanie wypełniły mój organizm. Byłam w stanie zrobić wszystko, byle móc pozostać w tym stanie.

Wybacz, że nie mam odwagi, żeby ci to powiedzieć.... 
Mam nadzieję, że rozumiesz to bez słów~~

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 17.

LeeTeuk!!


Podbiegłem do samochodu. Usłyszałem krzyki dwójki, która została na górze. Pociągnąłem za klamkę i wsiadłem do auta. Oparłem lewy nadgarstek o kierownicę i uniosłem oczy ku górze. 
- LeeTeuk, ty idioto. I dlaczego płaczesz dzbanie? Na prawdę jesteś głupi... - Gadałem do okna wstrzymując emocje. Minęło kilka ładnych minut, aż w końcu w moich oczach nazbierało się wystarczająco dużo łez. Czułem jak moje serce obija się o ściany klatki piersiowej. Okropne kłucie w gardle nie dawało mi spokoju. Myślę, że lepiej byłoby być pobitym, niż siedzieć samotnie w takim stanie, w jakim w tej chwili się znajdowałem. Szybko wytarłem policzki, kiedy dostrzegłem ucieszoną Iseul idącą w ramionach mojego przyjaciela. - Życzę wam szczęścia. - Mruknąłem w ostatniej chwili. Wsiedli do pojazdu. 
 Po dotarciu do domu nawet na mnie nie zaczekali, tylko czym prędzej pobiegli do mieszkania. Powolnym tempem stawiałem krok za krokiem w stronę windy. 
- Gdzie wyście byli tak długo?! - Już z daleka słyszałem głos EunHyuk'a. 
- Nie interesuj się. - Zaraz odgryzł się HeeChul. W porównaniu do wcześniejszego zachowania Chulie bardzo się zmienił. Było to widoczne gołym okiem. Nawet Shindong to zauważył. Nie powiem, życzyłem parze bardzo dobrze, a nawet i lepiej. Gorzej z tym, że nie mogłem się z tym oswoić. Od tragicznego wypadku HeeChul'a, jego życie wywróciło się do góry nogami. Wcześniej był zupełnym przeciwieństwem samego siebie. Zawsze uśmiechnięty, otwarty na ludzi, spokojny, łagodny i przede wszystkim uprzejmy. Dlatego też zdziwiło mnie, że znalazł sobie kogoś. Nie rozumiem, co Iseul w nim widzi, ale nie zapytam jej o to, bo moja intuicja mówi mi, że ona sama tak do końca też tego nie wie.
 Obiad spędziliśmy w dziwnej ciszy. Podczas, gdy zazwyczaj posiłki spożywaliśmy w totalnym chaosie, teraz było na odwrót. Słychać było tylko jak metalowe pałeczki obijają się o talerze i dna misek. Oprócz tego co jakiś czas ktoś odchrząkiwał, ale to zapewne dlatego, że nasz dzisiejszy kucharz, którym okazał się być Kyuhun, nie jest zbyt dobry w gotowaniu i jedzenie było ledwo zjadliwe. Po spożyciu wszystkiego, co było na stole, Ryewook zabrał się za sprzątanie. Poszedłem do salonu, usiadłem na tapczanie i włączyłem telewizor. Co prawda nawet nie zwracałem na niego uwagi, tylko starałem się kontrolować mniej więcej sytuację w dormie. Muszę przyznać, że zainteresowałem się chłopakami tak bardzo pierwszy raz od dawna. Ich zachowanie było co najmniej dziwne. Iseul wydawała się być odizolowana, podczas gdy HeeChul rozpowiadał coś wśród całego zespołu. Pewnie ja i SiWon znów dowiemy się o tym jako ostatni. Ale no cóż... 

- LeeTeuk! LeeTeuk! To ten dzień!! - Skakała po mnie piątka współlokatorów. 
- Jaki znowu dzień? - Odpowiedziałem zaspany. 
- Dzień świątecznych zakupów! 
- Serio? Już 22 grudnia? Ale ten czas zleciał...
- No! To wstawaj już! Idziemy!! - Zanim zdążyłem doprowadzić się do względnego porządku, cała reszta czekała już na mnie przed drzwiami. Te święta na prawdę będą wyjątkowe. Mała iskierka o imieniu Iseul zmienia atmosferę całego mieszkania w jeszcze bardziej pozytywną niż zazwyczaj.
________________________________________________________
Krótkie, bo krótkie, ale co tam ;p mam chwilowy brak weny ;__; 

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 16.


Obudził mnie szczęk sztućców, talerzy i huk stawianego stołu do śniadania. Leżałam jak zdechła wyczerpana podróżą. Usłyszałam szepty dochodzące spod moich drzwi.
- Ty ją obudź!
- Nie! Ty!
- Ale ty ją znasz najdłużej!
- Bądź mężczyzną.
- Przecież nawet już u niej spałeś! No dalej!
- Co z tego! To nie zmienia faktu, że jesteś liderem!
- Nie! Niech Kyu to zrobi.
- Nie zrobię tego. Hyukjae, ty idź! - Wepchnęli chłopaka do środka. Stanął oniemiały.
- Czeeeść... Już wstałaś?
- Obudziłam się ale ciężko mi wstać... - Odpowiedziałam z głową przyklejoną do poduszki.
- To cię zaniosę. Te dzikusy zjedzą całe śniadanie zanim zdążysz się ubrać.
- Nie! Czekaj! Czekaj!!! - Pomimo moich sprzeciwów zostałam zabrana do kuchni. EunHyuk ostrożnie usadził mnie na zimnej podłodze. Na stole porozstawiane już były rozmaite posiłki. Zjedliśmy w ciszy. Obserwowałam każdego po kolei, żeby móc zapamiętać jego imię.

Hmm.. Ten to Kyuhyun. Ten to na pewno LeeTeuk. O! A ten to Shindong! ehh.. SiWon je jak świnia.

Mijały dzień za dniem. W każdej chwili chłopacy starali się zapewnić mi jakąś atrakcję. Liście powoli spadały z drzew. Powietrze robiło się chłodne, aż w końcu pierwszy raz w tym roku spadł śnieg. Yesung, Kyuhyun, Sungmin, Ryewook i EunHyuk wybiegli na zewnątrz. SiWon nie zwrócił nawet na to uwagi. Wciąż siedział zaczytany w lekturze. LeeTeuk stanął w progu obok mnie. 
- Tak jest co roku. Mimo, że zawsze w tym samym miesiącu spada śnieg, oni i tak zawsze cieszą się jak dzieci. Myślę, że na tym polega ta magia. Święta już niedługo, a HeeChul'a i Donghae nie ma. Zaczyna mnie to niepokoić... 
- Na pewno zdążą wrócić na czas, zobaczysz. Ale teraz daj mi się rozkoszować tym niecodziennym widokiem. - Chłopak zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. 
- I tak podziwiam was, że tak długo bez siebie wytrzymaliście. 
- Gdybyśmy mieli wybór, byłoby inaczej. - Posmutniałam i schowałam się do środka budynku. Weszłam do windy, a zaraz za mną wbiegł lider. 
- Przepraszam. Powiedziałem coś nie tak? 
- Nie, po prostu... Stęskniłam się za nim, a jego nadal nie ma... Boję się, że nie zdąży na święta, ale wmawiam sobie, że będzie inaczej. Jestem teraz roztrzepana i nie wiem co mam myśleć. 
- Na pewno zdąży. To przecież HeeChul. Choćby miał uciec z wytwórni, i tak przyjedzie. - Przytulił mnie w akcie przeprosin. Dojechaliśmy na ostatnie piętro. - Może gdzieś pójdziemy wieczorem? Znam dobre miejsce, skąd można obserwować gwiazdy. 
- Dobrze. - Odparłam bez chwili zastanowienia. Właściwie była już szesnasta więc usiadłam nad walizką i zastanawiałam się co na siebie włożyć na wyjątkowy wieczór.


- Jesteś już gotowa? - Zaczepił mnie Teukie, kiedy wyszłam z pokoju.
- Tak. Właściwie to po ciebie wychodziłam.
- Dobrze się złożyło. - Uśmiechnął się i otworzył przede mną drzwi. - Pojedziemy samochodem. Do tego miejsca jest trochę daleko, ale to chyba nie zaszkodzi?
- Nie! Oczywiście, że nie! Dlaczego miałoby to przeszkadzać?
- Nie wiem. Tak po prostu pomyślałem... - Odpowiedział zakłopotany. Zeszliśmy do garażu i wsiedliśmy do pojazdu. Podczas wyprawy do tajemniczego miejsca w radiu puszczono dynamiczną piosenkę Super Junior i chłopak zaczął śpiewać.
- Zaczynam być zaszczycona tym, że siedzę obok ciebie, w twoim samochodzie i do tego jeszcze śpiewasz! - Zaśmialiśmy się oboje.
- Niejedna fanka o tym marzy.
- Wiem. Pewnie teraz zabiłyby mnie, gdyby nas zobaczyły.
- Spokojnie. Dzielnica do której jedziemy jest już sprawdzona i bezpieczna. Nie masz się czego bać. Poza tym, przecież jedziesz ze mną.
- Wiem. LeeTeuk Oppa na pewno mnie obroni. - Zaczęłam się śmiać.
- Więc już mówisz do mnie Oppa?
- Nie mam do kogo mówić tak w Ameryce więc korzystam póki mogę.
- Rozumiem. Jesteśmy na miejscu! - Wysiadłam z auta. Niebo było już całe zasłonięte świecącymi lampkami. Lider chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził na szczyt wzgórza. Znaleźliśmy się na ławce, otoczeni parkiem.
- Idealne miejsce na randkę?
- Nie da się ukryć. Dlatego cię tu przyprowadziłem...
- Ty?! Przepraszam, ale czy ty...
- Nie. - Przerwał mi. - Zaraz sama się przekonasz. Na razie staraj się o tym nie myśleć, dobrze?
- Mogę ci zaufać?
- Oczywiście! Z całego zespołu to ja jestem osobą najgodniejszą zaufania! Pytaj kogo chcesz.
- Dobrze już, dobrze. Ale wiesz, że jestem oficjalnie z HeeChul'em?
- Gdybym nie wiedział, to nie miałabyś z nim pokoju. - Zamilkłam. Odchyliłam głowę do tyłu. Gwiazdy świeciły bardzo jasno. Zagięty rogalik wesoło uśmiechał się do naszej zadumanej dwójki. Usłyszałam szelest dochodzący z tyłu. Pomyślałam, że to wiatr i zignorowałam. - Pójdę kupić kawę. Też chcesz?
- Nie, dzięki. - Nie odrywałam wzroku od nieba. - Wróć za chwile. - Dodałam i znów zatonęłam w ciszy.
- Ładnie to tak samemu siedzieć w środku nocy w lesie? - Odezwał się ktoś z tyłu. Wyprostowałam się.
- Skąd ja znam ten głos? - Powiedziałam sama do siebie. Musiałam przepuścić wszystko przez maszynkę. Gwałtownie wstałam. - Chulie? - Odwróciłam się i ujrzałam wspomnianego chłopaka. - Chulie! Co ty tu robisz?! - Serce waliło mi jak oszalałe. Stado zdziczałych krasnoludków znów wybiegło na poszukiwania. Ale nie... Teraz to już były krwiożercze krasnoludki szukające ofiary do pożarcie. Straszne krasnoludki. Rzuciłam się w ramiona, których od dawna wyczekiwałam. - Tak strasznie za tobą tęskniłam. Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Bo chciałem ci zrobić niespodziankę. I jak? Udało się?
- Nawet nie wiesz jak.