poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 21.

- Idziesz? - Zabrzmiał zniecierpliwiony głos SiWon'a. Wybiegłam przed drzwi.
- Możemy iść.
- Świetnie. - Uśmiechnął się chłopak ubrany w garnitur i poszedł przodem. Reszta zespołu wychodziła kolejno za nim, dopiero później wyszłam ja. Wsiedliśmy do długiej limuzyny. Obok mnie usadził się LeeTeuk. Próbowaliśmy rozmawiać, ale oboje byliśmy zbyt zmęczeni, żeby móc mówić o czymś sensownym.

- Jesteśmy na miejscu! - Zaczął skakać podekscytowany Yesung. Wysiedliśmy z pojazdu. Czerwona suknia, którą na sobie miałam, była już pognieciona. Szłam ostatnia. Potykałam się o własne nogi. W powietrzu unosił się zapach zmieszanych perfum. Wilgotny wiatr gładził moje policzki. Uniosłam oczy ku górze.

Muszę poczekać jeszcze trochę.

Przed wejściem zostaliśmy przywitani przez niskiego mężczyznę. Zaprowadził nas do specjalnego pomieszczenia. Dookoła było całe mnóstwo kosmetyków. Chłopacy porozsiadali się na krzesłach. W mgnieniu oka zostali otoczeni przez fryzjerki, makijażystki i stylistki. To w końcu wielki dzień. Muszą być idealni.
Po kilku godzinach strojenia się nadszedł czas koncertu. To był ich ostatni koncert w Japonii podczas tej trasy, dlatego nalegali, abym przyjechała z nimi. Stałam za kulisami i przyglądałam się ich układom. Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam ich piosenek. Byłam mile zaskoczona przyjemnymi balladami. Każdy z nich co jakiś czas na mnie zerkał i uśmiechał się. Czuli moją obecność. Możliwe, że dodawałam im otuchy.
Pod koniec występu LeeTeuk wyszedł na środek sceny. Podniósł mikrofon przed usta i wydobył z nich muzykę. Muzykę tak magiczną, że miałam łzy w oczach. Serce mi kołatało do rytmu. Spojrzałam na fanki. Zaryczane i szczęśliwe buszowały za barierkami. Cieszyłam się widząc jaką radość chłopacy dają młodym kobietom. Na koniec utworu piosenkarz ukłonił się i zadał pytanie, które zwaliło mnie z nóg.
- Chcecie poznać dziewczynę HeeChula?!
- Co?! -Wrzasnęłam odruchowo zza kulis. Wszyscy pozostali zaczęli się chichrać i wyciągnęli mnie siłą na scenę. Stanęłam nieśmiało, obrzucona blaskiem fleszy. Lider podszedł do mnie i objął.
- Coś ty taka zawstydzona? - Szczerzył się. Posłałam mu wrogie spojrzenie i od razu zaczął chrząkać do mikrofonu. - Więc przejdźmy od razu do rzeczy. Chulie wraca już za tydzień. Pewnie się cieszycie? Osoba, którą tu widzicie będzie pierwszą, która go przywita po powrocie. Więc mocno wykrzyczcie jak bardzo kochacie swojego Oppę, a ona mu wszystko przekaże. - Miałam ochotę zabić Tuśka. Chciałam jak nigdy rzucić mu się do szyi i zacząć drapać, gryźć i kopać.
- Nie wybaczę ci tego. Pożałujesz. - Wyszeptałam tak, aby tylko on był w stanie usłyszeć co mówię. SiWon widząc co się dzieje, podszedł do mnie od tyłu i chwycił za rękę. Fanki wrzały z zazdrości i nienawiści. Wiedziałam, że teraz nie będzie już tak lekko. A wszystko przez niemyślącego lidera.


- Jak się czujesz? - Podszedł niepewnie Yesung gdy byliśmy już za kulisami. Nie odezwałam się słowem, mimo że bardzo lubiłam chłopaka.
- Przepraszam! - Wrzeszczał LeeTeuk. Jednak nie zamierzałam mu wybaczyć. SiWon przyglądał się wszystkiemu z boku.
- Lider czasami nie myśli. - Kucnął przede mną Kyuhyun. - Rozumiem, że jesteś zła. Ale mogłabyś się choć do mnie uśmiechnąć. - Wyszczerzył się. Jego oczy zalśniły. Na prawdę ledwo się powstrzymałam. Bardzo lubiłam młodego wokalistę, ale postanowiłam nie dawać za wygraną. Jestem zła na LeeTeuk'a i koniec.


Usłyszałam pukanie do drzwi. Wciąż byłam zła i nie wychodziłam z pokoju. Pomimo braku pozwolenia, do środka wszedł SiWon. Niósł tacę z jedzeniem. Nie wychodziłam na zewnątrz od trzech dni, co wiąże się z tym, że nic nie jadłam.
- Jak się czujesz? Marnie wyglądasz...- Milczałam. Bałam się. Bałam się gdziekolwiek wyjść, bo byłam pewna, że zostanę zaatakowana przez fanki. - Posłuchaj Iseul. Może i nasz lider nie postąpił w stu procentach dobrze, ale nie oznacza to, że masz nie jeść. HeeChul niedługo wraca. Nie może zastać cię w takim stanie. - Więc wszystko jasne. Nie martwił się o mnie, tylko o Chulie. to chyba już szczyt chamstwa. Ale nie mogę nic zrobić...
- Co mi przyniosłeś? - Spojrzałam na miskę.
- Ryż, zupę i małe przekąski. Chcesz zjeść? - Pokiwałam głową. Chłopak podsunął mi jako pierwszy ryż z warzywami. Nie wiedziałam, że jestem w stanie tak szybko jeść. W mgnieniu oka z naczyń poznikało wszystko. - Najadłaś się? - Uśmiechnął się.
- Tak. Dziękuję.
- Może chcesz się przejść?
- To chyba nienajlepszy pomysł...
- Dlaczego?
- Jak pójdę z tobą, fanki od razu pomyślą, że zdradzam HeeChul'a albo że zadowalam się tobą podczas jego nieobecności. Z kolei jeśli pójdę sama, to istnieje duże ryzyko, że zostanę napadnięta, zaatakowana i zraniona. Boję się wyjść.
- Pójdziemy razem. Zaufaj mi. Po prostu ubierz spodnie, owinie się ciebie w jakiś gruby szal i zaczerpniesz trochę świeżego powietrza.
- I co? Przez całe życie mam się tylko maskować? Zachowujecie się, jakbyście nie znali sasaengów.
- Dopóki nie wróci HeeChul...
- Na razie wolę zostać w domu. Dopiero jak to wszystko ucichnie, będę wybierać się na spacery.
- Jak wolisz. - Nastała niezręczna cisza.
SiWon siedział w moim pokoju bardzo długo. W końcu zrobiło się ciemno.
- Nie zamierzasz wyjść? - Zaczęłam się denerwować tym, że siedzi ze mną ponad godzinę. Przez cały czas siedział do mnie tyłem. Podeszłam do niego. Spał. Okryłam go kocem i usiadłam obok. - Ty też już jesteś zmęczony czekaniem? Odliczaniem dni do powrotu Chulie...? Doskonale wiem co czujesz. - Spojrzałam na twarz siedzącego obok. - Wiesz co? Jak śpisz jesteś zupełnie inny. Nie jesteś już tym przemądrzałym, twardym i złośliwym SiWon'em. Pewnie taki właśnie byłeś, kiedy mnie nie było... Zburzyłam twój idealny świat.. Niedawno to zrozumiałam. Przepraszam cię za to. - Wstałam i wyjrzałam za drzwi pokoju. Korytarz był pusty. Pobiegłam do łazienki.
 Wracając powrotem do siebie ujrzałam siedzącego w kuchni LeeTeuk'a, gadającego do siebie.
- Jestem kompletnym idiotą. Jak mogłem być tak głupi? Żeby nie pomyśleć o sasaengach!  Aish! Doprawdy! - Wstał gwałtownie i podreptał do okna, po czym oparł się o parapet. - Myśl, no dalej! Jak to jej wynagrodzić...? Powiedzieć fanom, że to nieprawda? Ale wtedy już mi nie zaufają... Albo powiem, że to jego siostra. Ale jeśli zobaczą ich na randce, podczas gdy się... - Zamilkł. Widocznie usiłował wybrnąć z sytuacji, w jakiej obydwoje się znaleźliśmy.  Zrobiło mi się go żal.
- Więc już sobie uświadomiłeś, że źle zrobiłeś? - Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok pomarańczowy.
- Iseul! Słyszałaś, co mówiłem?!
- Tak. Ale to chyba nic szczególnego?
- Posłuchaj. Strasznie cię przepraszam. Nie wiem, o miałem wtedy w głowie. Ja... ja... Przepraszam! - Skoczył przede mnie ze łzami w oczach. - Wybacz mi. Proszę... - Jęknął.
- Czuję się nieswojo... Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Jeśli nie wybaczyłabym ci, wyszłabym na potwora. Ale jeśli ci wybaczę, wyjdę na uległą. To wybór mniejszego zła. Czyż nie? - Sięgnęłam po szklankę.
- Ale Iseul... Ty musisz...
- Ja nic nie muszę. - Przerwałam mu.
- Nie o to mi chodziło.
- Więc o co? - Chłopak zarumienił się.
- Z resztą... Nie ważne. Mam nadzieję, że wkrótce ci przejdzie. - Zgarbił się i poszedł do swojego pokoju. Ja również wróciłam do siebie. Było już po północy. Wszyscy spali. W pomieszczeniu było cholernie zimno. Odkręciłam grzejniki.
- SiWon... Obudź się! Przeziębisz się jeśli zostaniesz tu przez całą noc.- Nawet nie drgnął. Wciąż utrzymywał siedzącą pozycję na krześle stojącym przed oknem, na którym zwykł siadać HeeChul... Czy on zrobił to celowo? Nie wydaje mi się... Jest na to za tępy. Właściwie to fani lubią go chyba tylko za jego wygląd, który i tak z resztą nie jest idealny. Zauważyłam, że na scenie często się myli podczas wykonywania układów, a oprócz tego, jego głos często wymyka mu się spod kontroli. To przykre.
 Postanowiłam okryć młodzieńca kocami wygrzebanymi z szafy. Sama poszłam do łóżka, jednakże długo nie mogłam zasnąć. Moje serce skakało z radości, że zostały tylko trzy dni...


- List do ciebie! - Podszedł do mnie Yesung.
- Co to?
- Nie wiem. Otwórz.
- Za chwilę. - Podreptałam do siebie. Usiadłam na środku pokoju i chwyciłam za nożyk. Ostrożnie rozdarłam górną część żółtej koperty. Moim oczom ukazała się biała kartka z wytłuszczonymi literami "AKT ZGONU".  Trzymałam trzęsącymi się dłońmi papier, który falował i gniótł się coraz bardziej wraz z narastającymi drgawkami. Rozdziawiłam usta. Ale czy na pewno...? Imię, nazwisko, data urodzenia... Wszytko się zgadza... Zaraz. A przyczyna... NIEZNANA?! Ale jak to możliwe?!! Zaczęłam odchodzić od zmysłów. Proszę niezwłocznie udać się na identyfikację zwłok?!! - TO SĄ JAKIEŚ ŻARTY?!!! - Wrzeszczałam. Nie rozumiałam, o co chodzi. Przez uchylone drzwi wbiegli Kyuhyun i Yesung.
- Co się stało?! - Krzyknął starszy. Próbowałam mu powiedzieć, ale moje usta drżały i nie chciały wypuścić ze środka żadnych dźwięków. Młodszy wyrwał mi z ręki kartkę. Wraz z kolejnymi literami, jego oczy robiły się coraz większe. W końcu przestał czytać.
- Iseul... - Zabrzmiał łamiący się głos. Chłopak klęknął obok mnie i mocno do siebie przytulił. - Tak mi przykro... - Szeptał. Yesung tylko rzucił wzrokiem na rzucony na podłogę kawałek papieru. Zaczął szlochać.
- Co teraz będzie? - Zawyłam patrząc na niego. Ten pokręcił głową i podszedł do mnie od drugiej strony. - Muszę kupić bilet lotniczy i się spakować. Pojadę na dwa dni. Zorganizuję pogrzeb i wrócę.
- A jeśli nie zdążysz? Zaczekaj na HeeChul'a, to polecicie razem.
- Nie. On nie może się o tym dowiedzieć. Zachowajcie to w tajemnicy przed resztą zespołu.
- Możesz na nas liczyć. - Zapewnił nie Kyuhyun.

 Gdy w miarę się ogarnęłam, spakowałam dwa komplety ubrań i zamówiłam bilet przez internet na wieczorny lot. Jutro będę w Nowym Yorku.
Wybiegłam z domu. Musiałam dotrzeć na metro, a najbliższy przystanek znajdował się kilometr stąd. Było już ciemno. Ponure drzewa zdawały się iść razem ze mną. Szłam nieoświetloną uliczką parku. Miałam nadzieję, że w tych ciemnościach nikt nie zdoła mnie rozpoznać.
Po kilku minutach wkroczyłam na rozjaśnioną ulicę pełną sklepów i ludzi. Do pewnego czasu było dobrze.No właśnie. Do pewnego czasu. Nie minęło pięć minut, kiedy jedna dziewczyna przechodząc obok mnie, rozpoznała moją twarz. Zaczęła wrzeszczeć coś tak szybko, że nie byłam w stanie tego zrozumieć. Za kilka chwil zostałam otoczona przez grupę sasaengów. Nie zdążyłam się obejrzeć, kiedy była ich cała masa. Starałam się przez nie przedrzeć, ale napierały na mnie z każdej strony tak bardzo, że zrobiło mi się słabo. Ktoś wbijał paznokcie w moją twarz. Inne kopały mnie po nogach. Byłam bezsilna. Próbowałam się wyrwać, ale mnie złapały za ubrania, zaczęły je rozdzierać i obijać moje ciało. Fanki, które były dalej ode mnie obrzucały mnie kamieniami i wszystkim innym co się nawinęło. Przewróciłam się. Co najmniej dziesięć dziewczyn po mnie skakało, a reszta kopała. Słyszałam jak pękają moje kości. Widziałam coraz mniej. Powoli traciłam czucie. Plułam krwią. Nie słyszałam nic. Zniknęłam.

HeeChul

- Tak, słucham? 
- HeeChul? Gdzie jesteś? - LeeTeuk brzmiał na zdyszanego. 
- Jeszcze w samolocie, ale zaraz lądujemy. Coś się stało? 
- Nie, po prostu przyjechałem po ciebie za wcześnie. 
- Jest z tobą Iseul? - Uśmiechnąłem się. 
- Nie. Spotkasz się z nią jak już wylądujesz. Na razie musimy się zobaczyć. Nie możesz zastać jej nieprzygotowany. 
- Masz rację! Pójdziemy na zakupy i dopiero wtedy się z nią spotkam. Do zobaczenia! 
- Pa.
Ahh ten nasz lider... o wszystko się zawsze troszczy.
- To Tusiek? - Zapytał siedzący obok mnie EunHyuk.
- Tak, ale po was przyjedzie Yesung.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Nie. Po prostu ja jadę na randkę.
- Aa... - Burknął. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Wyjrzałem za okno. Za chwilę powinniśmy być na miejscu. Już nie mogę się doczekać. W końcu zobaczę moją Iseul!


- Mam nadzieję, że wziąłeś kartę kredytową?
- Ciebie też miło widzieć. - Uśmiechnął się lider.
- To gdzie jedziemy najpierw?
- Tak, dobrze się czuję, a co z resztą?
- Oj już przestań! Zero wyrozumiałości.- Pokręciłem głową.
- Wsiadaj. - Zaśmiał się i kiwnął głową w stronę samochodu. Byłem niesamowicie podekscytowany. Nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się w sklepie. Garnitur, koszula, krawat, buty, perfumy... i oczywiście kwiaty. Chyba mieliśmy już wszystko.
LeeTeuk prowadził auto.
- Musisz o czymś wiedzieć.
- Co takiego?
- Musimy pojechać do szpitala.
- Dlaczego?
- Ja... Sam zobaczysz. Będę czekał na ciebie w aucie. - Nie rozumiałem jego zachowania. Nie powinniśmy jechać do domu?

Lider odprowadził mnie przed biały budynek. Wcisnął mi do jednej ręki kopertę, a do drugiej kwiaty.
- Przeczytaj to, zanim wejdziesz do pokoju 23. Nie waż się otwierać tego wcześniej. Powodzenia. - Ukłonił się i odszedł. Nie rozumiałem o co mu chodziło. Wszedłem do środka. Otworzyłem kopertę i wyciągnąłem kartkę.
"Wiedziałem, że nie będę w stanie ci tego powiedzieć, dlatego przygotowałem wcześniej list. To wszystko ... To moja wina. Zajrzyj do internetu. Przepraszam." 
Przyspieszony oddech. Drgawki. Co się do cholery stało?! Z impetem szarpnąłem za klamkę.
- Iseul...? - Moje serce w jednej chwili pękło na pół. Z rąk wypadł bukiet i koperta. Podszedłem bliżej.
- Wiedziałam, że przyjdziesz. - Uśmiechnęła się. Jej głos był słaby. Nigdy tak nie brzmiała.
- Iseul... - Klęknąłem obok niej. - Co się stało.? - Zakryłem dłonią twarz, żeby nie była w stanie dostrzec moich łez. Wszędzie były plastry, bandaże i aparatura.
- To był mały wypadek...
- Mały?! Czy ty wiesz co mówisz?!
- Nie krzycz proszę...
- Przepraszam.
- Stęskniłam się za tobą. - Uśmiechnęła się. Ale ja widziałem. Widziałem, jak bardzo ją to boli. To, że do mnie mówi. Że się uśmiecha. Że oddycha. Nie wytrzymałem.
- Iseul... Dlaczego o siebie nie dbałaś..?
- SiWon o mnie dbał. Jak już umrę...
- Nie mów tak! - Przerwałem jej. - Nie umrzesz!
- HeeChul... - Brzmiała tak przyjemnie... - Ja to czuję. Z każdą minutą, ja coraz lepiej wiem.
- Przestań! Uratuję cię! Zobaczysz!
- Wiem, że umrę. Każdego to czeka. Nie musisz tego przede mną ukrywać. Jestem ludzkim wrakiem. Nie sądzisz? - Zaśmiała się. - Zastanawiam się ile czasu mi zostało... Tak wiele chcę ci jeszcze powiedzieć..Ale jedno jest najważniejsze. Kim HeeChul. Spójrz na mnie. - Posłuchałem prośby. - Przez cały ten czas zapomniałam jak wyglądasz... Czy to nie zabawne? Wyładniałeś. - Nie mogłem wstrzymać łez. - Bądź z SiWonem. On jest tego wart.
- Iseul.
- Kocham cię. Przepraszam, że nie byłam w stanie wcześniej ci tego powiedzieć.
- Nie przepraszaj. - Chwyciłem ją za rękę.
- Kocham cię...- Jej oczy zaczęły powoli się zamykać. Przeraziłem się.
- Hej! Iseul! Słyszysz mnie?! Iseul!!! - Trząsłem nią. - Nie umieraj! Proszę! - Wydarłem się. Ścisnęła moją dłoń.
- A ty? - Szepnęła wyczerpana.
- Kocham cię! Kocham najbardziej na świecie! Więc nie odchodź! Nie jesteś wrakiem! Żyjesz i będziesz żyła!
- Gdy spojrzysz na niebo... wszystkie gwiazdy będą się śmiały do ciebie... ponieważ ja będę mieszkała i śmiała się... na jednej z nich... - Wzięła głębszy wdech. - Umieram...
- NIE!!!
- Ko... Cham...
- Iseul!!!
- Uś... mie... haj... się...- Wypuściła powietrze. Aparatura zaczęła przeraźliwie piszczeć. W mgnieniu oka odciągnęli mnie od łóżka. Wybiegłem. Po drodze chwyciłem gazetę. "LeeTeuk ujawnił tożsamość kobiety HeeChul'a z Super Junior. Pobita trafiła do szpitala". Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Moje serce się zatrzymało. Z całych sił pobiegłem najszybciej jak to możliwe do samochodu. Lider stał tuż obok. Chwyciłem w pięści jego kołnierz i rzuciłem nim o ziemię. Zacząłem go okładać, dopóki nie rozdzieliła nas policja.
- Wiesz, że nie mogę bez niej żyć?!!
- Przepraszam.
- Samo przepraszam nie wystarczy!!! - Wyrywałem się jak mogłem. - Nienawidzę cię!

~ĘD~

http://shineeyaoibigbang.blogspot.com/  Zapraszam ^^

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 20.


- Wiedziałeś?
- Po przyjeździe powiedział praktycznie każdemu... Poza tobą.
- Ale... Dlaczego?
- Chciał cię chronić. Starał się wszystko zataić, ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu, bo i tak się o tym dowiesz.
- Nie rozumiem jednej rzeczy... Dlaczego mi to mówisz?
- Nie możemy się wiecznie nienawidzić.Jak nadal będziemy się kłócić, nie będzie mógł wyjechać spokojnie.
- SiWon... Ty na prawdę go kochasz.
- Tak. Ale wybrał ciebie, więc bądź wyrozumiała. Pogodziłem się już z nim. Uszanowałem tą decyzję, ale nie pozwolę, żebyś go zraniła.
- Kto tu kogo rani?
- Nie tylko ty cierpisz. Zacznij myśleć trochę o innych.
- Ale mimo wszystko.. Zostawia nas na dwa lata.
- Jesteś za bardzo zmęczona, żeby tak intensywnie o tym myśleć. Idź już spać.
- Dziękuję. - Skinęłam głową i przytuliłam chłopaka. Ten zszokowany siedział nieruchomo i czekał, aż zniknę za drzwiami swojego pokoju.
 HeeChul siedział przy oknie. Światła przejeżdżających samochodów odbijały się od jego skóry.  Księżyc jasno świecił, jeszcze mocniej naświetlając pokój. Usiadłam na łóżku.
- Wciąż czekam, aż powiesz, że to tylko głupi żart. Albo przynajmniej, że obudzę się z tego koszmaru leżąc obok ciebie na plaży.
- Niestety, rzeczywistość bywa bolesna. Jestem bezradny. Nie chcę cię zostawiać, ale... nie mam wyjścia...
- Heenim, ja... - I znów to samo. Te dwa słowa za żadne skarby nie chciały wydostać się z moich płuc.

Kocham cię

Z całych sił starałam się to wykrzyczeć. Rezultaty były... Właściwie to nie było rezultatów. Żadnych. 
 Stanęłam naprzeciw chłopaka. 
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Ale skoro jesteś bez wyjścia, to nie oglądaj się za mną i spełniaj swoje obowiązki. - Uśmiechnęłam się ukrywając wybuchający we mnie smutek. Czułam się jakby ktoś zainstalował bomby w całym moim ciele i w jednej chwili wszystkie wysadził razem ze mną. Chciałam zniknąć razem z nim na te dwa lata. Lub zapaść w stan hibernacji na cały ten okres. Nie wyobrażałam sobie życia bez Heenim'a. Nie wyobrażałam sobie nic.

Nie chcę żyć w przyszłości, w której nie ma ciebie.

Nad rankiem zastałam HeeChul'a, który ciąż był przyklejony do szyby. 
- Nie spałeś? - Usiadłam. Milczał. - To tak jak ja. Wciąż myślę, czy to na prawdę ... - Nie skończyłam, ponieważ w moim gardle powstała klucha, która nie pozwalała mi na swobodne rozmawianie. 
- Już czas. - Podniósł się. Przez cały czas nie odwracał się do mnie twarzą. Starał się wszystko przede mną ukryć. 
- Zaraz wyjeżdżamy. - Wpadł do naszego pokoju EunHyuk. 
- Ty też...? - Znów zaczęłam płakać. - Nie wierzę w to, że mnie zostawiacie. 
- Ale ... Iseul...  - Spojrzał na mnie. - Nie płacz. Proszę! Bo ja też zaraz... - Zakrył usta dłonią, gdy dojrzał twarz Chulie. Nie wiedziałam co się dzieje. - HeeChul... - Jękną, rzucił torby na ziemię i rzucił się na szyję przyjaciela. Przyglądałam się, jak wbijali palce w swoje szczupłe sylwetki. Heenim zaczął się dusić. Wtedy do mnie dotarło, że płakał całą noc. A ja głupia nic nie zrobiłam... 
- HeeChul.... Przepraszam. - Skuliłam się i kurczowo ściskałam brzuch, który zaczął niesamowicie mnie boleć. Chłopak podszedł do mnie i mocno chwycił za ramiona. Spojrzał mi prosto w zapłakane oczy. Byłam panicznie przerażona. - Heenim... Mój Heenim. - Odgarnęłam włosy z twarzy wokalisty. 
- Kocham cię. - Przeszył mnie dreszcz. HeeChul zbliżył się do mnie i złożył na moich ustach czuły pocałunek, po czym wstał, złapał za torbę i wyszedł. Wybiegłam za nim i ścisnęłam go w pasie. 
- NIE! NIE! NIE! Nie puszczę cię!! 
- Iseul. - Burknął SiWon. - Spoważniej. 
- Ale... Ale ja..
- Chodź. - Umięśniony mężczyzna złapał mnie i zaciągnął do kuchni. Wyrywałam się z całych sił. Chciałam widzieć Chulie, dopóki mogłam.
- Puszczaj! SIWON!!! - Piszczałam. Cały zespół przyglądał się mi ze współczuciem. Nie obchodziło mnie nic. Chciałam po prostu zostać. Zostać przy nim.